Tytuł: Ogniste skrzydła
Seria: Miasto Aniołów #1
Autorka: Karolina Wojtaszek
Wydawnictwo: Poligraf
Okładka: miękka
Ilość stron: 184
ISBN: 978-83-7856-173-6
Moja ocena: 3/6
Kupicie w: LIBROTEKA
Wiele
nastoletnich, ba! także i dorosłych moli książkowych, gdzieś tam w zakamarkach
serca skrywa chęć napisania i wydania swojej powieści. Nie wielu się jednak na
to decyduje. … Jedną z osób, należących do tego wąskiego grona odważnych jest Karolina Wojtaszek. Ogniste skrzydła są nie tylko jej debiutem, jako autorki, ale także
tomem rozpoczynającym serię pod tytułem Miasto
Aniołów.
Tysiące
lat przed tym jak nastał czas elektronicznych gadżetów i wynalazków, w
odległych Chinach pełnych magii, mitycznych stworzeń i dzielnych wojowników,
Ziemia stała o krok od zagłady. Na jej powierzchni pojawił się okrutny władca
piekieł, wraz ze swoimi zastępami, chcący ją podbić. Jego działania zostały
jednak udaremnione przez Tybetańskie Smoki. Na jak długo? Tego nikt nie
wiedział…
Victoria
to normalna dziewczyna, która stara się na swój sposób cieszyć życiem. Razem z
najlepszym przyjacielem studiuje kulturoznawstwo. Nie wie jednak, że to tylko
pozory i już niedługo wszystko ulegnie zmianie. Jej najlepszy przyjaciel okaże
się kimś zupełnie innym. Nowo poznany Roger, który oczarował Viki od samego
początku, pojawił się w jej życiu, ponieważ przeznaczenie, jakie zostało dla
niej wyznaczone, ma się w końcu dopełnić.
Dwa
światy stoją na granicy zagłady. Ich ocalenie i przywrócenie harmonii będzie
zależało od Victorii, która pomoc i oparcie znajdzie w Mateuszu i Rogerze,
który niespodziewanie pojawił się w jej życiu. Czy przeznaczenie, jakie
spoczywa na barkach dziewczyny może mieć związek ze zniknięciem jej brata? Co
ją jeszcze czeka?
Muszę
powiedzieć, że jeszcze nim rozpoczęłam lekturę tejże książki, miałam mylne
przypuszczenia na temat tego, o czym będzie mówiła fabuła. Sama do tej pory nie
wiem, czemu ale sugerując się tytułem, okładką i niewiele zdradzającym blurbem
w mówiłam sobie, iż historia będzie się tyczyć aniołów, tudzież ich upadłych
braci. Jakież, więc było moje zaskoczenie, kiedy już w prologu dane mi było
spotkać się z mitycznymi smokami, a nie anielskimi zastępami. Nie powiem, byłam
niezmiernie zadowolona z takiego obrotu sprawy i z niecierpliwością czekałam na
dalszy rozwój wydarzeń… i to mnie chyba właśnie zgubiło. Moje oczekiwania
znacząco wzrosły, a potem zostały po części wdeptane w ziemie. W dużej mierze
to moja wina, bo przecież powinnam pamiętać, że jest to debiut młodej autorki,
a co za tym idzie, nie ma ona jeszcze ukierunkowanego i wyszlifowanego stylu
pisania.
O ile
prolog naprawdę mnie zaciekawił, o tyle dalej było niestety gorzej. Już od
samego początku historii właściwej wiało nudą, przez co stawał się on dość ciężki
do przebrnięcia. Fabuła była lekko niedopracowana, brakowało jej spójności i
płynności w przechodzeniu od jednego wątku do drugiego. Chwilami miałam po
prostu wrażenie, że fragmenty czytane w danym momencie ciągle mówią o jednym i
tym samym tylko, że przy użyciu najróżniejszych słów. Takie swoiste „masło
maślane”, które nic nie daje czytelnikowi, no może oprócz wzrostu poziomu
irytacji. Poza tym, moje kolejne „ale” wymierzone jest w dialogi, które, co tu
dużo mówić, wypadały dość sztywno i sztucznie. Zupełnie jakby były wymuszane na
siłę, co doskonale widać w przypadku kłótni zaczynających się z błahego i w
sumie nawet niepowiązanego ze sprawą, powodu.
Właśnie z
powodu powyższych minusów, do Ognistych
skrzydeł, pomimo ich niewielkich gabarytów (184 str.) robiłam trzy
podejścia nim w końcu udało mi się je przeczytać. Mimo to, nie raz miałam
ochotę odłożyć książkę na bok i po prostu dać sobie z nią spokój.
Debiutancka
powieść Karoliny Wojtaszek może nie należy
do najlepszych, ale muszę przyznać, że autorka miała naprawdę ciekawy pomysł na
historię. Świat Drakonów i innych istot nadnaturalnych, jaki pisarka starała się
stworzyć, może mnie nie zachwycił, ale wzbudził ciekawość. Wystarczy tylko popracować
nad stylem i przyłożyć się do lepszego „ożywienia” całej historii. Waszemu
osądowi zostawiam, czy sięgnąć po tę książkę czy też nie.
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Za książkę dziękuję autorce
Pani Karolina zapewne nie ucieszy się z tej opinii :) ale ja cenię Twoją szczerość. Okładka sugeruje anielską historię, a tu taka niespodzianka...
OdpowiedzUsuńSama fabuła wydaje się faktycznie ciekawa. Ale szkoda, że ten debiut nie jest zbyt dobry.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że będzie bardziej ciekawa, lubię sięgać po debiuty, ale na chwilę obecną ten sobie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już ją i miło ją wspominam :)
OdpowiedzUsuńOo, czytam recenzję tej książki już drugi raz dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńPowtórzę się, że pomysł nawet ciekawy i pomimo wszystko kibicuję debiutującym autorom! :D