Tytuł: Nomen OmenAutorka: Marta KisielWydawnictwo: Uroboros/GW FoksalOkładka: miękkaIlość stron: 336Data wydania: 05/02/2014ISBN: 9788328008373Gatunek: fantastykaMoja ocena: 6/6
Killnij gada!
Przyznam,
że sama się sobie dziwię, że jeszcze nie tak dawno wręcz broniłam się rękami i
nogami przed jakąkolwiek polską powieścią fantastyczną. A teraz? Biorę je nawet
w ciemno! Znając jedynie sam blurb. Staram się nie czytać żadnych recenzji, aby
samej wyrobić sobie zdanie i przede wszystkim…, aby nie narobić sobie zbytnich
nadziei. Jednak w przypadku Nomen Omen, nie do końca mi się udało. Jednak nawet
w najśmielszych snach, nawet te najbardziej pozytywne recenzje nie ukazują tego,
co może nas czekać, więc nie spodziewałam się tego, co otrzymałam. Opinia może
być z tego powodu nieco chaotyczna, ale zacznę może jednak od samego początku…
Przynajmniej postaram się tak zrobić.
Salomea
Przygoda, zwana także Salką, to chodzący wabik na kłopoty wszelkiego rodzaju.
Zresztą trudno się dziwić… przy takiej rodzinie: tatko lubujący się w historii,
a dokładniej w XVIII wieku; matka, która za cel swojego życia postawiła sobie
wyswatanie córki; no i jeszcze upierdliwy i wścibski brat zwany Niedasiem, w
którym wszyscy widzą utalentowanego i wykształconego młodego człowieka. Jednak
Salka zna prawdę… Niedaś to leń patentowany, jakich mało. Sami widzicie, że
ciężko nie pakować się w kłopoty z tak szurniętą rodziną. Trudno także pozostać
przy zdrowych zmysłach, ale pannie Przygodzie to się udało dzięki obecności jej
ukochanej babci.
Jednak
nawet jej obecność nie pomaga, kiedy według Salki, przelewa się szala goryczy.
Dziewczyna postanawia w końcu pójść na swoje. Najlepiej, jeżeli to „swoje”
będzie w jak największej odległości od rodzinki. Dlatego szybko „bierze nogi za
pas” i zmyka do Wrocławia. Jednak czy na stancji przy ulicy Lipowej 5, będzie
lepiej skoro wszyscy omijają ten dom szerokim łukiem? Czy sprawy mogą się
jeszcze bardziej skomplikować? Oj, mogą! Mogą! Ale o tym przeczytajcie już
sami.
No i co
ja mogę Wam powiedzieć? Chyba tylko… O mamo! Uwielbiam autorkę! Co prawda, lektura
Nomen Omen była moim pierwszym, ale
już teraz wiem, że nie ostatnim, spotkaniem z twórczością Marty Kisiel. Koniecznie muszę dorwać w swoje ręce poprzednią
powieść tej Pani.
Miałam
zacząć od początku i co? I gucio! Nie da się. Po prostu nie mam zupełnie pomysłu,
od czego zacząć, o czym Wam napisać i ogólnie jak przekazać wszystko, co kłębi
się w mojej głowie (nawet po takim czasie od ukończenia lektury). Ta powieść
jest po prostu niesamowita. Autorka w doskonałych proporcjach połączyła polski
sarkastyczny humor z zagadką kryminalną i elementami fantastycznymi. Istny misz
masz w mistrzowskim wydaniu. Zalecam, więc zaopatrzyć się w spora ilość
chusteczek, bo płacz ze śmiechu murowany. Radziłabym również zrezygnować z
wszelkiego jedzenia i picia, aby nie opluć książki, przy nagłych wybuchach
wesołości.
Nomen Omen to wspaniała książka na poprawę humoru,
więc jeżeli jest Wam źle i dobija Was jesienna autora, koniecznie się w nią zaopatrzcie
i od razu siadajcie do lektury. Mi taka kuracja pomogła. Ubawiłam się naprawdę setnie
czytając o przygodach pechowej panny Przygody, wyskokach Niedasia, czy też
nadprogramowych wydarzeniach z udziałem panien Bolesnych. Wszystkie te postacie
to istny majstersztyk (wiem, wiem… powtarzam się). Tworzą naprawdę barwną
zgraję, dzięki czemu każda z nich wnosi do historii coś nowego i niepowtarzalnego.
Ot! Po prostu nie da się nie polubić żadnego z bohaterów, a gdybym chciała
wymienić wszystko, co mnie w nich zachwyca, to raczej nie potrafiłabym ubrać
tego w słowa. Dodam tylko, że autorka naprawdę się postarała i każda z nich
jest do bólu realna, bo przecież w każdym społeczeństwie żyją podobne do nich
jednostki.
Dobra
pora kończyć te nieskładne wynurzenia, które nawet w 1/3 nie oddają tego jak
bardzo książka mi się podobała. Dodam, więc tylko… gorąco polecam! Warto mieć
tę powieść pod ręką zwłaszcza w okresie nadchodzącej jesieni, kiedy to chandra
tylko na nas czyha :P.
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Strona autorki
Bardzo chcę poznać twórczość Marty Kisiel, choć za fantastyką nie przepadam. Jednak tak wielu czytelników zachwyca się książkami autorki, że jestem niemal przekonana, że to nie mogą być złe powieści.
OdpowiedzUsuńNie są, ... a przynajmniej ta, bo tylko ją na razie znam :P Zachęcam do jak najszybszego nadrobienia zaległości. To naprawdę wspaniałe lekarstwo na wszelkie smutki. Uśmiech wprost nie schodzi z buzi, a i napady głupawki i niepohamowanego śmiechu również gwarantowane :)
UsuńTa książka jeszcze przede mną. Po Twojej recenzji cieszę się, ze już ją mam w domu :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwie :)
UsuńNie widziałam jeszcze chyba nowego wystroju bloga. Jest przepiękny! A co do książki - chyba nic złego o niej nie słyszałam, a jakoś nie mogę się za nią zabrać, ale Twoje zachwyty definitywnie przyspieszą lekturę :) Nie przepadam specjalnie za zagadkami kryminalnymi, ale za dobrymi powieściami z humorem owszem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :D
UsuńCo do książki, to chyba coś w tym jest, że im więcej pozytywnych recenzji, tym bardziej odkłada się lekturę na później, bo gdzieś tam w środku tli się obawa, iż srogo się zawiedziemy. Na szczęście w przypadku powieści "Nomen Omen" takie złe proroctwa nie mają prawa byty - Killnij gada! (nie mogłam się powstrzymać :P). Zachęcam więc do szybkiego nadrobienia zaległości i już wypatruję Twojej recenzji, aby poznać wrażenia :D
Czyli ja muszę przeczytać "Nomen Omen", a Ty "Dożywocie" - tam "ałtorka" też dała radę :) Polecam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Szufladopółka
Najgorzej pisać o książce, która bardzo się podobała, bo nie wiadomo jak ten zachwyt ubrać w słowa. Przekonałaś mnie do tej pozycji zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Zawsze mam z tym problem, bo chciałabym powiedzieć za dużo... za szybko... przez co zazwyczaj wychodzi masło maślane i muszę wszystko ogarniać i układać od początku :D Jeszcze chyba nie miałam tak, abym w pełni była usatysfakcjonowana swoją opinią na temat książki, która podbiła moje serce. Zawsze mam wtedy wrażenie, że czegoś zapomniałam, coś nie dopowiedziałam... ale z drugiej strony wiem, że już lepiej nie dam rady, bo inaczej znowu wyjdzie lekka kołomyja z ogromnym poślizgiem :P
UsuńTeż mam z tym ogromny problem :-)
UsuńDokładnie, wolę zjechać książki z góry na dół i wytknąć błędy niż ciągle pisać ochy i achy, już mi wtedy epitetów brakuje :D
UsuńOj tak! :) Chociaż muszę przyznać, że miałam również sytuacje kiedy nawet przy pisaniu opinii o strasznie słabej powieści, miałam problemy z "ubraniem" swoich żali w odpowiednie słowa. :P
UsuńOoo to już kolejna bardzo dobra recenzja tej książki, którą mam przyjemność czytać :)
OdpowiedzUsuńPo prostu MUSZĘ ją mieć! Tylko utwierdziłaś mnie w tym przekonaniu :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
P.S Bardzo podobają mi się zmiany graficzne na blogu ;-)
Dziękuję bardzo :D
UsuńMam nadzieję, że niedługo dorwę sie do tej książki. Tyle pozytywnych recenzji, to chyba nie przypadek.
OdpowiedzUsuńNomen Omen leży właśnie u mnie na półeczce i czeka na swoją kolej ^^ Polecam bardzo przeczytać Dożywocie tejże autorki, które jest nadzwyczajne i powalająco zabawne :D
OdpowiedzUsuń