Tytuł: Sosnowe dziedzictwoSeria: Sosnowe dziedzictwo #1Autor: Maria UlatowskaWydawnictwo: Prószyński i s-kaIlość stron: 296Rok wydania: 2011ISBN: 978-83-7648-623-9Moja ocena: 3/6
„W czepku
urodzona”
Maria
Ulatowska obecnie jest na emeryturze. Przez całe swoje życie zawodowe
wykonywała zawód prawnika, ponieważ był to jeden z kierunków jakie studiowała.
Drugim natomiast była bankowość na SGH. Jednak dopiero na emeryturze
postanowiła spełnić swoje największe marzenie jakim było napisanie książki.
Obecnie autorka ma na swoim koncie pisarskim, już pięć powieści, w tym jedną
dylogię Sosnowe dziedzictwo.
Pierwszy tom nosi taki sam tytuł.
Anna Towiańska przyjeżdża do niewielkiego
miasteczka na Kujawach, aby wreszcie po kilkudziesięciu latach w ręce
prawowitych właścicieli powrócił dworek o nazwie „Sosnówka”. Kobieta od razu
zjednuje sobie wszystkich ludzi, których spotka. Trzeba dodać, że od razu uważa
ich za swoich przyjaciół. Z każdą chwilą spędzoną w Towianach, kobieta utwierdza
się w przekonaniu, że chce tu zostać na stałe. Nie przeraża ją nawet fakt, iż
dworek potrzebuje gruntownego remontu. Jednocześnie poznajemy historię rodzinną
Anny i ich drogę do odzyskania dziedzictwa.
Nie będę więcej zdradzała, ponieważ niechcący
mogłabym zdradzić za dużo. A to odebrałoby frajdę z samodzielnego poznawania
tej historii.
Jak już mogliście zauważyć, książka opowiada
równolegle dwie historie, które w końcu się łączą i dalej czytamy już jedną
opowieść. Jak dla mnie było to dobrym posunięcie. Wszystkie historyczne wstawki
są ciekawym dodatkiem i wyjaśniają podłoże głównego trzonu fabuły. Jednak nie
byłabym sobą gdybym nie wspomniała również o wadach takiego rozwiązania.
W dużej mierze podział pomiędzy tymi dwoma
historiami jest doskonale zaznaczona. Jednak zdarzyło się parę momentów gdy nie
bardzo było wiadomo, którego czasu dany fragment dotyczy. Niestety tego typu
zapętlenia skutecznie wybijają czytelnika z rytmu czytania. Kolejnym ale
względem wstawek z przeszłości jest fakt, że z powodu natłoku postaci o imieniu
Anna (w jednej rodzinie), nigdy tak do końca nie można dojść o którą chodzi. To
naprawdę denerwujące, często miałam wtedy ochotę zostawić książkę i zabrać się
za coś innego.
Kolejnym minusem Sosnowego dziedzictwa są jego bohaterowie. Wszystkie postacie,
które mamy możliwość poznać w toku trwania całej fabuły, są opisane w dość
oszczędny i bardzo pobieżny sposób. Są także trochę nazbyt wyidealizowane i
przesłodzone. Co prawda autorka nadała im także kilka nieznacznych mankamentów,
ale co z tego skoro zaraz nadrobiła to zaletami? Wszystko to doskonale widać na
przykładzie głównej bohaterki, która jest chyba najidealniejsza za wszystkich.
Ma urodę, inteligencję i niebywały fart w życiu (wszystko jej się udaje od
razu). Jej charakter pozbawiony został jakichkolwiek wad, a przecież tacy
ludzie nie istnieją. Ba, nie wiem nawet czy umieliby przetrwać w naszym
rzeczywistym świecie. Rozumiem, że jest
to powieść w całości fikcyjna, jednak uważam, że mała doza realności i
odnośników do prawdziwego świata wcale by jej nie zaszkodziła, a mogłaby wręcz
nawet podnieść poziom ogólnej oceny powieści.
Język powieści jest prosty i plastyczny, więc nikt
nie ma najmniejszego problemu ze zrozumieniem treści fabuły. Jedynym minusem
jest początkowa masa powtórzeń, występujących najczęściej w jednym i tym samym
zdaniu. Na szczęście im dalej zagłębiamy się w powieść, tym jest lepiej.
Podsumowując.
Mimo wad, historia zawarta w Sosnowym
dziedzictwie jest wciągająca od samego początku. Kolejnym atutem jest
również fakt, że nie wymaga ona od nas żadnego głębszego skupienia, oczywiście
oprócz historycznej części. Dzięki temu czyta się ją naprawdę błyskawicznie.
Jest to doskonałe lektura na długie i zimne wieczory przy kubku gorącej
herbaty.
Książkę miała okazję przeczytać dzięki akcji "Włóczykijka"
Książkę można kupić w dobrej cenie:
Mam nadzieję, że w jakiś zimowy wieczór zawędruje i do mnie.Ja teraz grzeję się z Łóżkiem Wiśniewskiego i cierpliwie czekam na Sosnówkę :-).
OdpowiedzUsuńczytałam tej autorki Przypadki pani Eustaszyny, niedawno skończyłam, bardzo mi się podobały, więc jeśli kiedykolwiek natknę się na tą, o której tu piszesz przeczytam
OdpowiedzUsuńksiążka gościła i u mnie w ramach akcji Włóczykijka
OdpowiedzUsuńosobiście nie przebrnęłam przez nią, przeczytałam nieco ponad 100 stron i rzuciłam w kąt; mdliło mnie od tych przesłodzonych treści i wyidealizowanych postaci, o których sama wspominasz
Pamiętam Twoją recenzję :) Narobiłaś mi sporo strachu :D Jednak książka trafiła chyba we właściwy czas :)
UsuńDla relaksu świetna :)
OdpowiedzUsuńO tak! Zgadzam się w stu procentach :)
UsuńPoczątkowo w ogóle nie miałam po nią sięgać, ale gdy znalazła się w Włóczykijce skusiłam się i nie żałowałam tego ;)
OdpowiedzUsuńRównież jestem zapisana do tej książki we "Włóczykijce". Mam nadzieję, że mi się spodoba:)
OdpowiedzUsuńMam absolutne uprzedzenie do tej książki, ostatnio próbowałam się przełamać i w księgarnie przeczytała kilka stron co dodatkowo zniechęciło mnie do tej powieści.
OdpowiedzUsuńUhh, to chyba nie bardzo mnie ta książka kręci...
OdpowiedzUsuńRaczej spasuję.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, ale to pierwsza recenzja, która nie jedzie tej książki, jaką widziałam. :D
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam dawno temu, ale nawet miło ją wspominam, choć traktowałam ją jako typowy relaks;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
jakoś nie przekonałam się do tej książki. Raczej sobie daruje.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)