EFANTASTYKA
Tytuł: Cień aniołaAutorka: Magdalena BożekWydawnictwo: Warszawska Firma WydawniczaOkładka: miękkaIlość stron: 157Data wydania: 25/09/2013ISBN: 9788378056379Gatunek: paranormal romanceMoja ocena: 1/6
Anioły, a
także demony, to już dość wyeksploatowany motyw w literaturze. Mimo to autorzy,
a właściwie autorki, nadal z niego nie rezygnują, starając się przy tym wykrzesać
zeń choć trochę oryginalności – najczęściej z marnym skutkiem. Zdarzają się
oczywiście wyjątki, można je jednak policzyć dosłownie na palcach jednej ręki.
Do której z wyżej wspomnianych kategorii zatem zalicza się debiutancka powieść Magdaleny Bożek? Niestety, muszę
przyznać, że do tej pierwszej, ale po kolei.
Przyznam,
że po Cień Anioła sięgnęłam ze
zwykłej ciekawości. Po prostu zainteresował mnie blurb, niepodający żadnej konkretnej
informacji o fabule, a mimo to niezwykle intrygujący. Dopełnieniem tego jest
miła dla oka okładka, która również niewiele „mówi”, ale mniej więcej
nakierowuje, z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Po zapoznaniu się z prologiem
ciekawość tylko wzrasta. Autorka już w tej niewielkiej ilości tekstu wprost
zarzuca odbiorcę informacjami. Szkoda tylko, iż w większości wprowadzają one w
błąd i szybko przychodzi moment ich weryfikacji – zwłaszcza że zamiast czytać o
poszukiwaniach zaginionego i potężnego artefaktu, od razu jest się skazanym na
mdły romans.
Fabuła… Cóż, trudno nawet cokolwiek o niej
powiedzieć, a już jej streszczenie to zadanie wręcz niemożliwe. Nawet kilka
zdań, z którejkolwiek strony nie próbować, i tak zawsze zdradzi za dużo – a wręcz
wszystko. W sumie nie ma się czemu dziwić, gdy patrzy się na niewielką objętość
książki (zaledwie 157 stron). Jest to więc mini powieść eksponująca przede
wszystkim wątek miłosny.
Mimo ogrania
tematu, zarówno świat istot niebiańskich, jak i piekielników nadal dają autorom
spore pole do popisu, dlatego tym bardziej żałuję, że autorka w ogóle nie
skorzystała z tego potencjału. Zaserwowała tylko szczyptę informacji na ich
temat, a całą resztę fabuły poświęciła na zagmatwany opis wątku miłosnego.
Rozumiem, iż na niewielkiej ilości stron nie da się wszystkiego dokładnie
rozwinąć i opisać, ale takie całkowite zminimalizowanie tego, co na dobrą
sprawę mogłoby stanowić jeden z ważniejszych atutów książki, jest zwykłym
pójściem po linii najmniejszego oporu.
Jednak to
nie jedyny zarzut kierowany w stronę autorki, od samego początku odnosiłam
bowiem wrażenie, iż Magdalena Bożek
zupełnie zapomniała, co to rozwinięcie i zgrabne zakończenie wątków, które
wprowadziła do fabuły. W Cieniu Anioła
niestety tego właśnie nie ma. Często poszczególne wydarzenia wyskakiwały niczym
królik z kapelusza (doskonałym tego przykładem są spotkania Raveny z Michaelem),
co więcej, nie mają one zbyt wiele wspólnego z tym, co wydarzyło się wcześniej.
Podobnie jest
z postaciami. Autorka wprowadza kilku
bohaterów, którzy od początku wydają się być dość znaczący dla dalszego rozwoju
historii, po czym gdy do głosu dochodzi wątek miłosny, kompletnie o nich
zapomina. Znikają oni ot tak, bez żadnego wyjaśnienia. Pojawiają się dopiero w
samym zakończeniu i ni z tego, ni z owego zaczynają interesować się życiem
głównej bohaterki. Nagle zostaje wprowadzonych także kilku zupełnie nowych, o
których na początku napomknięto tylko w jednym zdaniu (np. ojciec Raveny).
Jeżeli
chodzi o język, jakim posługuje się autorka, to jest on nie tyle prosty, co po
prostu do bólu potoczny. Dużo w nim zwrotów zaczerpniętych rodem ze slangu
młodzieżowego, które niestety nie zawsze pasują do sytuacji, w jakiej znalazła
się główna bohaterka. Dialogi często wypadały sztucznie i sztywno właśnie z
powodu takich kolokwialnych wtrąceń.
Poza tym przez całą lekturę odnosiłam wrażenie, iż czytam któreś z opowiadań
(dodam, że nie najlepszej jakości) zamieszczanych w sieci na różnych blogach.
Niestety, nieraz miałam przez to ochotę rzucić książką o ścianę i dać sobie z
nią spokój, nawet jej niewielka objętość nie grała wtedy roli.
Łatwo się
więc domyślić, że pomimo małej ilości stron Cień
Anioła nie jest niestety wart ani sekundy spędzonej na lekturze. Bez
problemu znajdzie się tysiąc dużo ciekawszych i o wiele lepszych powieści,
które wyszły spod pióra debiutanta.
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
POLECANKI PRZEPLATANKI
Innymi słowy mówiąc, inne książki z aniołami (ale dużo lepsze :P)
- Szeptem (Szeptem) Becca Fitzpatrick
- Angelfall (Opowieści Penryn o końcu świata) Susan Ee
- Blask (Blask) Alexandra Adornetto
- Pokuta (Czas aniołów) Anne Rice
- Miasto kości (Dary Anioła) Cassandra Clare
- Mechaniczny anioł (Diabelskie maszyny) Cassandra Clare
- Nieziemska Cynthia Hand
Nie każdy debiut musi być dobry... Dobrze, że książeczka miał tylko 157 stron, co by było, gdyby miała 400?
OdpowiedzUsuńA tematykę aniołów uwielbiam i mogłabym to kupić, ku własnej rozpaczy ;)
Niektórzy chcą coś wydać własnego, nie zwracając uwagę na czytelników. przykre trochę
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że książka okaże się kompletnym niewypałem :/ Lubię tematykę aniołów i wątki romantyczne, ale po twojej opinii chyba sobie odpuszczę tą krótką historyjkę :3
OdpowiedzUsuńNie dla mnie.
OdpowiedzUsuńAkcja czytelnicza - http://monweg.blog.onet.pl/2014/07/09/podaj-dalej-czyli-ksiazka-w-podrozy-odblask/
OdpowiedzUsuń