Tytuł: Zew krwiTytuł oryginalny: Moon CalledSeria: Mercedes ThompsonAutorka: Patricia BriggsTłumaczenie: Ilona RomanowskaWydawnictwo: Fabryka SłówOkładka: miękkaIlość stron: 424Data wydania: 08/10/2010ISBN: 9788375742558Gatunek: fantastyka, urban fantasyMoja ocena: 5/6
Wampiry i
wilkołaki to najczęstszy główni bohaterowie powieści z gatunku paranormal
romance, czy też urban fantasy. Nawet Patricia
Briggs, autorka recenzowanego Zewu
księżyca, ma na swoim koncie książkę z istotami wymienionymi na drugim
miejscu. Jednak tym razem… tworząc opowieść o Mercy Thompson poszła w ciut
innym kierunku i zrobiła z protagonistki zmiennokształtną, i to nie byle jaką należącą,
bowiem do gatunku, o którym dość dawno temu słuch zaginął. Kobieta jest, bowiem…
kojotem.
Jednak to
nie jedyne co wyróżnia protagonistę. Mercy jest bowiem mechanikiem
samochodowym. To właśnie w czasie wykonywania jednego ze zleceń, sprawy
przybrały nieoczekiwany obrót. Przed warsztatem Mercy pojawił się młody
wilkołak borykający się z nie małymi
problemami. Kobieta, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie powinna się w to
wszystko wplątać, to i tak zamierza pomóc swemu nowemu znajomemu. Jednak na
pewno nie spodziewa się tego do czego to wszystko doprowadzi. Zwłaszcza kiedy w
sprawę wplątują się wilkołaki…
Patricia Briggs to jedna z najpopularniejszych
amerykańskich autorek tworząca opowieści z gatunku urban fantasy. Do chwili
obecnej kobieta ma na swoim koncie literackim już siedemnaście opublikowanych
książek i nadal tworzy kolejne. Na polu pisarskim zadebiutowała w 1993 roku,
kiedy to została wydana jej pierwsza powieść nosząca tytuł Masques. Jednak rozgłos przyniosła jej dopiero seria o
zmiennokształtnej Pani mechanik – Mercedes
Thompson. Właśnie ten tylko rozpoczyna Zew
księżyca.
To już
moje drugie spotkanie z twórczością Briggs
i muszę powiedzieć, że równie udane jak to pierwsze. W sumie nie ma się czemu
dziwić, styl pisania autorki jest prosty i przystępny dla każdego. Dzięki temu
nie tylko nie czuje się, kiedy historia chwyta nas w swoje szpony, a później
nie wypuszcza aż do zapoznania się z ostatnim słowem w całej książce, ale także
nie ma się świadomości szybkiego ubywania stron. Mimo, iż minęło naprawdę sporo
czasu od momentu, w którym skończyłam tę powieść a tym, kiedy ponownie
zasiadłam do pisania swojej opinii na jej temat (niestety mój komputer w pewnym
momencie zastrajkował i wszystko poszło :/ w wirtualny śmietnik), to i tak
doskonale pamiętam, że często, gdy powinnam już w końcu odkładać lekturę na bok
i zająć się innymi sprawami, to wtedy zaczynała towarzyszyć mi myśl: jeszcze
tylko jedna strona… no dobra, skończę tylko ten rozdział i koniec… dobra,
skończę tylko ten wątek, przecież nie przerwę lektury w środku najciekawszej
akcji. Tak to właśnie ciągły się moje usprawiedliwienia samej siebie, aż w
końcu nie spostrzegłam, kiedy rozpoczęłam ostatni rozdział.
Łatwo się,
więc domyślić, fabuła jest naprawdę wciągająca. Autorka doskonale wie, kiedy i
jak jeszcze bardziej rozbudzić ciekawość czytelnika. Chociaż nie powiem, sam
początek wcale nie nastrajał tak optymistycznie. Briggs poświęciła, bowiem sporo uwagi przybliżeniu dość rozlegle
rozbudowanego świata, jaki stał się tłem dla tej opowieści, w którym istoty
nadprzyrodzone legalnie żyją i pracują wśród normalnych ludzi. Co więc za tym
idzie, jest tam dość sporo opisów, a co za tym idzie, może wydawać się dość
nudny. Na szczęście szybko zostajemy wyprowadzeni z błędu. Zresztą sami się
przekonacie.
Bardzo
szybko tempo akcji wskakuje na dość wysokie obroty i często gęsto zaskakuje
niespodziewanymi zwrotami akcji. Zwłaszcza, że sprawa, jaką Mercy stara się
rozwikłać z pomocą swoich przyjaciół, wcale nie należy do łatwych. Zresztą,
wątek sensacyjny nie jest wcale jedynym, który przysparza nam zabawy. To samo
można powiedzieć o tym dotyczącym relacji pomiędzy Samuelem – Mercy – Adamem.
Wiem, wiem, pewnie powiecie, że znowu trójkąt, ale wierzcie mi… u Briggs nie ma nic oklepanego w
przysłowiowym „odgrzewanym kotlecie”.
Właśnie,
jeżeli już jesteśmy przy temacie bohaterów. Trzeba przyznać, że pisarka
naprawdę się postarała. Każda z postaci jest swoistą indywidualnością, która
mimo to doskonale współgra z pozostałymi. Jedynym osobnikiem grającym mi na
nerwach był Sam. Wkurzała mnie jego „rozlazłość” i prawa, jakie sobie rościł do
osoby naszej protagonistki.
Zew księżyca to naprawdę bardzo dobra książka z pod
szyldu urban fantasy. Z pewnością, żaden wielbiciel tego typu historii nie wynudzi
się przy niej. Gorąco polecam!
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Zew księżyca | Więzy krwi | Pocałunek żelaza | Znak kości | Zrodzona ze srebraRiver Marked | Frost Burned | Night Brooken |
Strona autorki
POLECANKI PRZEPLATANKI
- Zmiennoskóra (Jane Yellowrock) Faith Hunter
- Wschodzący księżyc (Riley Jenson) Keri Arthur
- Dotyk ciemności (Cassandra Palmer) Karen Chance
- Magia kąsa (Kate Daniels) Ilona Andrews
- Wilczy trop (Alfa i Omega) Patricia Briggs
- Przynieście mi głowę wiedźmy (Zapadlisko) Kim Harrison
Uwielbiam tę serię, a kolejnego tomu nie widać na horyzoncie
OdpowiedzUsuńOkładka jest koszmarna ;) choć czasami na okładkach nie wychodzi się najlepiej ;)
OdpowiedzUsuńJednak o kojotach jeszcze nie czytałam, a lubię urban fantasy więc chętnie sięgnę i po to.
PS. Jadowską już w łapkach masz? ;) Ja czekam na swój egzemplarz ;)
Kiedyś może się skuszę, ale na razie, mimo wszystko, pasuję.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili z chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Zew księżyca" w lipcu i strasznie mi się podobał. Na tyle, że na pewno siegne po kontynuację.
OdpowiedzUsuńNiech nie dziwi cie zachowanie Sama :-) pamiętaj co Mercy mogła mu dac czego nie mogła dac żadna inna kobieta :-)
OdpowiedzUsuń