Tytuł: Upadłe anioły. MisjaTytuł oryginalny: CovetSeria: Upadłe anioły #1Autorka: J. R. WardTłumaczenie: Zuzanna ZałęskaWydawnictwo: VideografOkładka: miękkaIlość stron: 456Data wydania: 03/02/2014ISBN: 9788378350224Gatunek: obyczaj z domieszką fantastykiMoja ocena: 2/6
Gra się rozpoczyna…
Jim Heron
to budowlaniec, który od jakiegoś już czasu pomieszkuje w Caldwell. Razem z
dwoma swoimi kumplami: Adrianem i Eddiem, pracuje na placu budowy jednej z
największych i najbardziej okazałych rezydencji. Ich zleceniodawcą jest największy
miejscowy magnat – Vin diPietro.
Nasz
protagonista nie należy do zbyt towarzyskich osób, dużo bardziej woli mieć po
prostu święty spokój. Toleruje jedynie towarzystwo swoich kupli. To właśnie z
nimi dość często odwiedza bar zwany „Żelazną maską”. Właśnie tam poznaje pewną
piękną i ponętną nieznajomą. Podpuszczony przez przyjaciół i skuszony przez
kobietę, Jim spędza z nią upojne i namiętne chwile. Po wszystkim ma lekkie
wyrzuty sumienia i wielkie nadzieje, że więcej się już nie spotkają. Uważa, bowiem
iż taka kobieta zasługuje na coś lepszego. Niestety jego nadzieje okazują się
płonne. Jego partnerka okazuje się, bowiem przyszłą narzeczoną… diPietra. Ta
wiadomość komplikuje życie Herona, który w wyniku wypadku traci życie, aby
ponownie je odzyskać. Z tym, że wraca już wtedy z pewną misją do wypełnienia. Na
rozkaz aniołów ma pomóc pewnemu człowiekowi dokonać odpowiednich wyborów. Chodzi
nie, o kogo innego, jak o samego Vina diPietro. Jeżeli misja Jima zakończy się
fiaskiem, całą ludzkość czekają mroczne czasy. Zresztą to samo można powiedzieć
o aniołach. Co takiego może się wydarzyć? Jaki finał będzie miała ta historia?
Wyżej
streszczona powieść jest tomem rozpoczynającym nową serię autorki, znanej i
kochanej przez miliony fanów na całym świecie za sprawą Bractwa Czarnego Sztyletu – J.
R. Ward. Przyznam, ze sama zaliczam się do tego licznego grona wielbicieli
i z niecierpliwością, ale także i z pewną dozą niepewności, wyczekiwałam
polskiej premiery Upadłych aniołów.
Misji. Czy moje obawy względem tej książki okazały się słuszne? Niestety,
ale w dużej mierze… tak.
Zupełnie
nie tego się spodziewałam, kiedy rozpoczynałam lekturę. Chociaż muszę przyznać,
że sam prolog wyglądał naprawdę obiecująco. Autorka nie wiele w nim zdradziła,
dzięki czemu można było odczuć zaciekawienie resztą tej historii. Niestety już kolejne
strony udowodniły, że wszelkie szanse na dobrą lekturę zostały zaprzepaszczone.
Wszystkie opisy, czy też dialogi wyglądały sztucznie i naciąganie, a poza tym
były nudne i nijakie. Do tego stopnia,
że miałam ogromną ochotę od razu rzucić książkę w kąt. Jednak ze względu na
sentyment do twórczości autorki, postanowiłam zagryźć zęby i brnąć dalej.
Pocieszałam się myślą: nóż, widelec, coś się w końcu ruszy do przodu i lektura
z tortury zmieni się, chociaż w lekką przyjemność. Na szczęście moje męki
zostały złagodzone. Wystarczy dobrnąć do połowy powieści, żeby w końcu zaczęło
być z górki.
Sama
koncepcja na omawianą powieść, oraz na całą serię, jest naprawdę świetna i ma
naprawdę spory potencjał. Szkoda tylko, że Ward
nie przyłożyła się do dopracowania poniektórych szczegółów. Doskonałym tego
przykładem jest na przykład wątek przewodni dotyczący tego, iż Jim ma pomagać
ludziom w imieniu aniołów. Nie kłopoczcie się z wypatrywaniem jakiegoś
sensownego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, ponieważ go nie znajdziecie.
Pisarka potraktowała ten temat po macoszemu i podrzuciła tylko parę informacji…
tak na odczepnego. Z resztą w taki sam sposób zostali potraktowani bohaterowie.
Zupełnie jakby autorce nie bardzo zależało na ich dobrym wykreowaniu.
Szczególnie, że byli równie nudni i nijacy jak sam początek ich opowieści. Co
prawda Ward starała się nadać im, choć trochę życia i naturalności, jednak
ciągłe podkreślanie ich złożoności charakterów i omawianie tajemnic z
przeszłości, tylko jeszcze bardziej uwydatniało coś zupełnie odwrotnego –
nienaturalność i sztuczność do bólu.
W sumie jedyne,
co mi się w Upadłych aniołach. Misji
podobało, to lekkie nawiązanie do Bractwa
Czarnego Sztyletu. Dzięki temu na mojej twarzy zagościło, choć na chwilę
szeroki uśmiech, ale także mogłam się lepiej zorientować w czasie, jaki autorka
wybrała sobie, jako tło (dla wtajemniczonych – parę naście miesięcy po spaleniu
się pewnego klubu :P).
Powieść
może ma w sobie potencjał, jednak nawet do pięt nie dorasta poprzedniej, która
zyskała autorce rzeszę fanów. Dlatego chciałabym, żeby moja opinia była
ostrzeżeniem dla osób, które nadal wahają się czy sięgać po Upadłe anioły. Misja: lepiej pozostać
przy przygodach Bractwa; to dużo
lepsza i bardziej wciągająca zabawa w trakcie lektury. Chociaż, oczywiście
decyzja zawsze pozostaje w Waszych rękach.
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Upadłe anioły | Crave | Envy | Rapture | Possession | Immortal
Strona autorki
POLECANKI PRZEPLATANKI
czyli te powieści, które również mogą się spodobać
- Krew aniołów (Łowcy Gildii) Nalini Singh
- Rozkosz nieujarzmiona (Demonica) Lairssa Ione
- Pocałunek o północy (Rasa Środka Nocy) Lara Adrian
- Mroczny kochanek (Bractwo Czarnego Sztyletu) J. R. Ward
- Mroczna noc (Władcy Podziemia) Gena Showalter
Krew aniołów może kiedyś czytnę ;) A co do książki Ward - cóż, z jednej strpny miałam ochotę na tą książkę, a z drugiej bałam się kolejnej kopii schematów znanych z książek paranormalnych z wymianą imion bohaterów i niektórych zdarzeń. Może jednak kiedyś sięgnę po Upadłe anioły. Może zajęłaby się też kontynuacją Bractwa czarnego sztyletu, ale chyba zbyt wiele tomów przede mną (przeczytałam tylko pierwszy) żeby zabierać się za nadrabianie. Ale może kiedyś?
OdpowiedzUsuńDopiero od Ciebie dowiedziałam się, że ta autorka ma inną serię i na mojej twarzy zagościł uśmiech, bo uwielbiam J.R Ward za Bractwo Czarnego Sztyletu. Po przeczytaniu Twojej recenzji chyba pozostanę przy BCS, żeby nie niszczyć swojego dobrego wrażenia. ;)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam autorkę za Bractwo :D Co do tej serii, to przyznam szczerze, ze trochę żałuję lektury tego tomu :/ Wolałabym pozostawić sam zachwyt nad twórczością Ward, a nie "podszywać" go nutką zawodu :P
UsuńTak słabo? :( Odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńMusiałam przetrzeć oczy ze zdziwienia. Tylko 2? Spodziwałam się więcej, ale skoro nie dorasta do pięt BCS to raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńMnie narazie ta pozycja straszy trochę objętością, ale pomimo Twojej dość słabej oceny, nadal mam na nią chęć, najwyżej przekonam się sama
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką bractwa także tej serii również jestem bardzo ciekawa. Trochę mnie zasmuciła Twoja opinia, Szkoda, że wypada tak słabo. Ale czytałam już kilka innych recenzji i większość zgodnie twierdzi, że nowy cykl autorki jest dużo słabszy. Pióro Ward bardzo lubię, więc książkę na pewno przeczytam, aby przekonać się na własnej skórze czy jest na prawdę tak źle z nią. :)
OdpowiedzUsuńA ja tak wyczekiwałam lektury tej powieści. Teraz trochę osłabiłaś mój zapał co do niej, ale przeczytam muszę ;)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości pani Ward (czeka mnie za to piekło i wieczne potępienie...?), ale myślę, ze kiedyś się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńPS Nawet nie strasz, ze Amber miałby nie wydać BZRK 2 :3
Nie znam jeszcze autorki, ale chętnie bym ją poznała :)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji nawet nie staram się rozglądać za książką, dziękuję za przestrogę ;)
OdpowiedzUsuń