Tytuł: Taniec cieniTytuł oryginalny: Dance of ShadowsSeria/trylogia: Taniec cieniAutorka: Yelena BlackTłumaczenie: Danuta GórskaWydawnictwo: AlbatrosOkładka: miękkaIlość stron: 400Data wydania: 04/07/2014ISBN: 9788300000000Gatunek: fantasy, urban fantasyMoja ocena: 4/6
Nawet
wyjątkowy talent ma swoje mroczne strony
Każdy z nas
kiedyś stracił ukochaną osobę i wie, że ciężko jest się z tym pogodzić, nawet wtedy,
gdy znamy przyczynę jej odejścia z naszego życia. Co jednak w momencie, gdy
ktoś nam bliski znika bez żadnego wyjaśnienia lub choćby pożegnania? Nie wiemy
czy jeszcze żyje, czy jest chory/a, czy gdzieś się zgubiła, straciła pamięć… i
wiele innych podobnych sytuacji. Najróżniejsze myśli krążą nam w głowie, co
owocuje tym, że rodzą się w nas coraz to nowsze pytania pozbawione odpowiedzi.
Jedynym sensownym wyjściem wydaje się sprawdzenie domniemanych wniosków na
własną rękę…
Tak
właśnie było w przypadku Vanessy, kiedy jej starsza siostra zniknęła bez śladu.
Dziewczyna chce, więc odkryć, co takiego wydarzyło się w życiu Margaret, że
postanowiła porzucić swoje dotychczasowe życie, rodzinę i znajomych. Aby
rozpocząć swoje poszukiwania musi pogodzić się z faktem, że posiada niesłychany
talent, o który nigdy nie prosiła. Tylko w taki sposób uda jej się dostać na
jedną z najlepszych uczelni baletowych – Nowojorskiej Akademii Baletowej. To
właśnie tak po raz ostatni widziano jej siostrę.
Będąc już
na miejscu, dziewczyna dowiaduje się, że jej siostra nie jest jedyną, która
znikła bez śladu. Co więcej, wszystkie zaginione łączyło jedno… każda z nich
miała odegrać główną rolę w balecie „Ognisty ptak”. Teraz Vanessa została
wytypowana do tej roli… czy pomoże jej to odnaleźć odpowiedzi, których szuka?
Już od
pierwszych zapowiedzi miałam niebywałą chrapkę na tę powieść. Zwłaszcza, że ani
okładka (naprawdę jest cudowna), ani blurb nie pomagały mi na przyporządkowanie
historii Vanessy do konkretnego gatunku literackiego, co jeszcze bardziej
podsycało moją ciekawość. Zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, a już na
pewno nie tego, iż wciągnę się tak bardzo. Po pierwsze, powieść czyta się lotem
błyskawicy. Jest to spora zasługa lekkiego i zarazem bardzo plastycznego języka,
jakim posługuje się autorka. Właśnie dzięki niemu zupełnie traci się poczucie
czasu, a także przestaje zwracać uwagę na ubywające strony, ale zacznę może po
kolei i od samego początku.
Yelena Black zakochała się w balecie jeszcze, jako
dziecko, kiedy to rodzice zapisali ją do odpowiedniej szkoły. Jednak mimo ogromnej
miłości do tego tańca, nie postawiła na życie profesjonalnej primabaleriny.
Zamiast tego przy wyborze odpowiedniego kierunku studiów postawiła na kreatywne
pisanie. Dzięki temu mamy okazję czytać jej debiutancką powieść – Taniec cieni, która jest także tomem
otwierającym serię o tym samym tytule. To właśnie w tej powieści zamiłowanie do
baletu i mrocznych tajemnic, zaowocowało naprawdę dobrym wstępem do dalszej
kariery literackiej.
Na samy początku
powieści dostajemy intrygujący i „podszyty” lekko mrocznym klimatem, prolog,
przez który ciągnie do książki jeszcze mocniej. To przyciąganie staje się bardziej
intensywne wraz z odwracanymi stronami. Szczególnie, że autorka nie szczędzi
nam informacji na temat zniknięcia Margaret i tego, co dzieje się w NAB. Co za
tym idzie zadanie, jakiego podjęła się protagonistka nie tylko gmatwa się jeszcze
bardziej, ale staje się także coraz dziwniejsze (oczywiście, w pozytywnym
znaczeniu tego słowa). To naprawdę niesamowite, jak przez 400 stronach autorka
potrafi utrzymać czytelnika w skrajnej nieświadomości. Można się, co prawda domyślać
poszczególnych elementów fabularnej układanki, jednak nie należy się łudzić. Black w zaledwie paru zdaniach samego
zakończenia, rozbija wszelkie domysły w perzynę.
Fabuła
jest naprawdę doskonale skonstruowana, a akcja mknie do przodu niczym pociąg
pospieszny. Oczywiście nie wyklucza to nudnych postojów, ale na szczęści
znikają one równie szybko jak się pojawiają. Jeżeli chodzi natomiast o bohaterów,
to nie są oni ani zbyt zachwycający, ani ich kreacja nie woła o pomstę do
nieba. Plasują się gdzieś po środku i jak wszystko, czy to w życiu, czy też książkach,
mają swoje lepsze i gorsze momenty.
No dobra,
były ochy i achy. Było lekkie ochłodzenie, to pora wreszcie na napisanie o tym,
co mnie w powieści strasznie irytowało, niektóre z nich bardziej, inne mniej niczym
mucha latająca nam koło ucha. Jednak tym, co w ¼ odbierało frajdę z
zapoznawania się z debiutem Yeleny Black
był fakt, że Vanessa i jej przyjaciele mają po piętnaście, góra szesnaście lat,
a często gęsto zachowują się i prowadzą rozmowy z podtekstami, których nie
powstydziliby się ludzie dorośli. Zupełnie tak jakby pisarka wyrzucała z
pamięci ten fakt. Ja rozumiem, że dzisiejsza młodzież taka właśnie jest, ale
ludzie! skoro idzie się już w bohaterów o charakterze – „mały dorosły” to nie
zestawiajmy tego ze zdrobnieniami „chłopczyk” lub „dziewczynka”. Tak mówią
przedszkolaki! Niestety właśnie z tego powodu wszystko, a już z całą pewnością
dialogi, było sztuczne i nienaturalne.
Jak sami
widzicie, historia ma swoje dobre i złe strony, zresztą to nic dziwnego,
przecież żaden debiut nie jest nigdy idealny. Ba! Nawet często pisarze z nie
małym dorobkiem, zaliczają potknięcia. Myślę, iż właśnie z tego powodu warto sięgnąć
po Taniec cieni.
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Taniec cieni | Dance of Fire | ?
Strona autorki
Trailer do książki
No i tu pojawia się spory problem, ponieważ zupełnie nie przychodzi mi do głowy żadna inna powieść o lekko zbliżonej tematyce, która mogłaby Wam się spodobać tak jak "Taniec cieni" :/ Może ktoś... coś... :PPOLECANKI PRZEPLATANKI
Ojej, trochę ochłodziłaś mój zapał do czytania. Ale książkę mam i kupiłam ją od razu po zapowiedziach, jest cudownie wydana i ma niezły PR ;) Wkrótce biorę się za czytanie.
OdpowiedzUsuńChcialabym się z nią zapoznać :D
OdpowiedzUsuńCałkiem fajna i przyjemnie się czyta, tylko nie rozumiem po co te sugestie autorki co do kontynuacji. Jak dla mnie mogłoby się zakończyć na jednym tomie.
OdpowiedzUsuńOkładka jest naprawdę fenomenalnie wykonana, fabuła też wydaje się ciekawa, tylko te nienaturalne dialogi... I poniekąd mam już dość nastoletnich bohaterów.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńOkładka jest przepiękna, patrzę i patrzę, i jestem oczarowana :)
OdpowiedzUsuńSpasuję, nie przepadam za fantastyką.
OdpowiedzUsuńMi trochę przypomina "Syrenę"... Może nie tematyką, ale z uwagi na historię :P
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej miałam ochotę na lekturę tej powieści, ale teraz zaciekawiłaś mnie na całego!
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam ;). Ma naprawdę cudowną okładkę.
OdpowiedzUsuń