Tytuł: Drzewo Idhun
Autor: Licia Troisi
Wydawnictwo: Videograf II
Ilość stron: 224
Rok wydania: 2010
Miłość i
niebezpieczeństwo, jedno mają imię
„Drzewo Idhun” to drugi tom trylogii „Dziedziczka
smoka” włoskiej autorki Lici Troisi. W książce przedstawione są dalsze losy
Sofii, Lidji oraz profesora.
Tym razem poznajemy przygody dwóch młodych Smokonek
w Benewencie, gdzie dotarły wraz z cyrkiem Lidji. Dziewczyna postanowiła po raz
ostatni wyruszyć w tournée. Natomiast Sofia została wysłana razem z nią,
ponieważ profesor wyruszył do Budapesztu z zamiarem odszukania kolejnego
Uśpionego. Dziewczynka nie jest zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jej niechęć
jeszcze bardziej się potęguje, gdy w czasie asystowania przy występie pary
clownów, potyka się i wpada buzią w torty. Jest to dla niej okropnym
upokorzeniem, bo jak wiem z poprzedniej części Sofia jest osóbka bardzo
nieśmiałą.
Benewent jest to miasto w którym ludzie nadal
wierzą w istnienie wiedźm. Podejście
Sofii zmienia się gdy przed jednym z przedstawień cyrkowych, pracując na kasie,
poznaje przystojnego i tajemniczego chłopca, który od początku zagościł w jej
sercu. Dziewczynka przeczuwa jednak, że Fabio (tak ma na imię ten chłopak)
skrywa mroczny sekret, tym bardziej, że ma on identyczne znamię na czole jak
ona i Lidja.
Bardzo szybko wychodzi na jaw, iż chłopiec nie
stanie po ich stronie. Fabio nosi w sobie duszę smoka, który już raz zdradził
swoich pobratymców i opowiedział się po stronie okrutnych wywern. Gotowy jest
zrobić to ponownie, dlatego pomaga sługom Nidhoggra, dla którego mają odszukać
tajemniczą ampułkę i kolejny owoc Drzewa Świata.
Czy Fabio stanie po właściwej stronie? Czy
Nidhoggrowi uda się zdobyć owoc? Aby znaleźć odpowiedzi na te i inne pytania, należy
sięgnąć po książkę.
Muszę powiedzieć, że „Drzewo Idhun” jest dużo
lepsza od swojej poprzedniczki. Autorka stworzyła dużo dokładniejsze opisy, a
fabuła jest bardziej spójna. Jeżeli chodzi o akcję to rozwija się ona dość
szybko i nie ma żadnych przestojów wypełnionych nudnymi opisami.
Żałuję tylko, że autorka nie zmieniła charakteru
głównej bohaterki. Sofia nadal pozostaje irytującym mazgajem, który w każdej
sytuacji znajdzie pretekst do użalania się nad sobą, nawet wtedy gdy zdaje
sobie sprawę, iż zakochała się w Fabiu. Jedyną postacią, której charakter uległ
złagodzeniu jest Lidja. Przestała być wywyższającą się despotką i ukazała swoją
wrażliwszą stronę.
Ogólnie książkę czyta się bardzo przyjemnie i
szybko, a to za sprawą niewyszukanego języka jakim posługiwała się autorka w
czasie tworzenia powieści. Jeżeli chodzi o tłumaczenie to można doszukać się w
tekście paru literówek, które na szczęście nie utrudniają zrozumienia sensu
zdania.
Muszę przyznać, że zakończenie trochę mnie
zaskoczyło. Autorka posłużyła się doskonałym fortelem, zapewniającym jej, że
czytelnik na pewno sięgnie po ostatnia część trylogii, ponieważ „Drzewo Idhun” pozostawia po sobie spory niedosyt. Ja sięgnę po
kolejny tom jak najszybciej się da.
0 komentarze