Marzenia inaczej fantazje, myśli i wyobrażenia występujące w czasie pełnej świadomości. Mogą dotyczyć teraźniejszości lub przyszłości. Dotyczą różnych tematów, wyróżnia się m.in. te dotyczące sukcesu, czynów bohaterskich, relacji z innymi ludźmi, religijne itp. Dotyczą bardziej złożonych konstruktów myślowych, bądź rzeczy bardzo prozaicznych.
Taką definicję możemy znaleźć w internecie, ale tak po prawdzie - są do jedynie suche fakt, słowa bez większego znaczenia. Tak naprawdę to my sami układamy własne definicje "marzeń". Dla każdego z nas znaczą one zupełnie coś o innego. Jedno jest tylko takie samo w każdym przypadku: o marzenia trzeba walczyć i to ze wszystkich sił. Nigdy nie powinno się tracić nadziei na to, że kiedyś w końcu spełni się wszystko co sobie zaplanowaliśmy.
Co jednak zrobić kiedy zaczyna brakować zarówno sił jak i nadziei? Co kiedy staramy się każdego dnia? Walczymy, trzymamy mocno kciuki za to żeby w końcu się udało. I co? I... za przeproszeniem... dupa. Przychodzi dzień kiedy wszystko może w końcu się rozwiązać. Czekamy na niego z niecierpliwością, a i tak okazuje się, że wszystko na nic. Że trzeba zaczynać wszystko od początku. Znowu zbierać siły. Ponownie walczyć. Znaleźć w sobie... ponownie... nadzieje. Po kilku takich sytuacjach wszystkiego się odechciewa. Brakuje już siły, a przede wszystkim właśnie tego najważniejszego - nadziei.
Co wtedy? Wtedy? Wtedy wystarczy znaleźć swój złoty środek. W moim przypadku jest to moja rodzina - mąż, córa, rodzice, brat itd. W każdym dniu kiedy brakuje mi chęci, to oni tłuką mi do głowy, że nie wolno się poddawać, że nie mogę przestać walczyć... marzyć. Bo wszystko ma swoje miejsce. Na wszystko jest odpowiedni czas. Wystarczy tylko poczekać, a przede wszystkim nie poddawać się.
Czyli - Życie jest walką,
a marzenia są jego częścią i o nie również walczmy... każdego dnia... w każdej minucie.
Bo warto!
**************
Wybaczcie ten wpis, ale tak mnie jakoś naszło na takie lekkie rozważania filozoficzne i po prostu musiałam "spuścić z siebie trochę pary" :P
Dobrze znam takie stany :) :( Zgadzam się, że warto marzyć i mieć marzenia i te mniejsze i te większe, tylko że czasem tak trudno o nich pamiętać w codziennej pogoni za tym co potrzebne, ważne, konieczne. W takich chwilach, gdy jest mi źle/trudno/smutno zaczynam sobie tworzyć w głowie listę rzeczy, które powodują, że to co robię ma sens. To dzięki moim bliskim na sercu zawsze robi się lżej :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie wolno się poddawać :) Trzeba siłować się z życiem :)
OdpowiedzUsuńKażdy z nas czasem potrzebuje "spuścić z siebie trochę pary". Nic w tym złego. Najgorsze jest chyba duszenie w sobie tego wszystkiego. Człowiek nie jest "magazynem" i z czasem, jak się przeleje - wybucha.
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć... W życiu nie zawsze układa nam się tak, jakbyśmy chcieli. Jednak nie należy się poddawać i cały czas uparcie dążyć do realizacji swoich marzeń/celów/pasji. Powinniśmy robić wszystko, aby być szczęśliwymi. Myślę, że najbardziej żałuje się właśnie "nicnierobienia". Stania w miejscu, marnowania swojego potencjału. Bo nawet jeśli się nie uda będziemy mogli sobie powiedzieć "Próbowałam/-em - dałam/-em z siebie wszystko". Jakie usprawiedliwienie mamy na leżenie/siedzenie i ciągłe narzekanie?
Dobrze Cię rozumiem, sama nieraz potrzebuję się tak lekko emocjonalnie "wyładować. Życie jest po to by walczyć, ale każdy potrzebuje czasami chwili odpoczynku :-)
OdpowiedzUsuń