Tytuł: Dar
Seria: Kroniki Pellinoru
Autor: Alison Croggon
Wydawnictwo: Galeria książki
Ilość stron: 448
Rok wydania: 2011
Dar bywa
czasem przekleństwem
Alison Croggon to australijska pisarka fantasy,
poetkom, dramaturgiem oraz dziennikarką. Jej powieść „Dar” rozpoczyna serię pod
tytułem „Kroniki Pellinoru”. Cała ta seria powstała w oparciu o autentyczne
legendy mówiące o zaginionej cywilizacji Edil – Amarandhu. Pierwszy tom powstał
w oparciu o pierwsze tłumaczenie tekstu „Zagadki Drzewnej Pieśni”.
Główną bohaterką jest szesnastoletnia Maerad, którą
poznajemy jako niewolnicę w brutalnym i podupadającym siole tana Gilmana.
Dziewczyna trafiła tu jako dziecko wraz ze swoją matką, które w niedługim
czasie zmarła. Jak się później okazuje Maerad jest bardką z Pellinoru.
Dziewczyna nie zdawała sobie z tego sprawy dopóki w jej życiu nie pojawił się
tajemniczy nieznajomy Cadvan z Lirigonu. To w jego obecności Maerad zaczęła
przypominać sobie rzeczy o których nigdy nie słyszała. Oboje wydostają się z
sioła przy pomocy magii i od tej pory rozpoczynają wspólną podróż w czasie
której czeka ich wiele niebezpiecznych przygód. Mężczyzna staja się
nauczycielem Maerad i uczy ją posługiwania się Darem.
Pierwsze co się rzuca w oczy w trakcie czytania
powieści to jej schematyczność. Można odnieść wrażenie, że autorka zaczerpnęła
z wielu powieści to co w nich najlepsze i połączyła w jedną spójną całość. Mamy
tu walkę o ocalenie całego świata Annaru przez dziewczynę, która nie zdawała
sobie sprawy z tego kim jest (zupełnie jak Harry Potter). Wątek Bezimiennego,
który najpierw pobiera szczegółowe nauki w Afinilu, a potem niszczy całe
miasto, nieodzownie kojarzy mi się z wątkiem Galbatorixa z serii Christophera
Paoliniego. Natomiast inne rzeczy z tym związane to jak dla mnie wzorowane na „Władcy
pierścieni” J.R.R. Tolkiena.
Co do akcji to w większości treści jest ona bardzo
monotonna, chociaż ma parę momentów gdzie czytelnikowi mogą wyskoczyć rumieńce
na twarzy z przejęcia. Natomiast fabuła jest jak dla mnie za bardzo „napchana”
przydługimi i nużącymi opisami, które tak naprawdę nie wnoszą niczego do
ogólnej treści. Często z ich powodu może najść ochota na wcześniejsze odłożenie
książki.
Jeżeli chodzi o bohaterów to muszę powiedzieć, że
poznajemy ich jedynie powierzchownie. Autorka nie zagłębia się w ich charaktery
czy też przeszłość, tą ostatnia poznajemy ze szczątkowych wzmianek, które
wypływają w czasie rozmów pomiędzy bohaterami. Pomimo tego moim ulubionym
bohaterem stał się, a jakże, Cadvan z Lirigonu. Intryguje mnie jego
tajemniczość oraz fakt, że pod twardą skorupą w jaką się oblekł skrywa się
wrażliwe wnętrze. Natomiast główna bohaterka od samego początku „grała” mi na
nerwach, a szczególnie jej ciągłe zmiany nastrojów i użalanie się nad sobą, że
nie potrafi władać Mową, a później, iż jest Jedyną, były najbardziej
denerwujące.
Język powieści jest dobrze wyważony, choć łączy ze
sobą zwroty z mowy potocznej wraz z górnolotnymi określeniami z dawnych czasów.
Jest to kolejny powód dlaczego książkę czyta się z mozołem.
Podsumowując, chociaż autorka w perfekcyjny sposób
wykreowała nowy świat, dbając przy tym o jego legendy lub ukształtowanie
terenu, to i tak odnoszę wrażenie, iż nie do końca wykorzystała potencjał jaki
śpi w tej historii. Mam nadzieję, że ulegnie to zmianie w kolejnych częściach,
po które z pewnością sięgnę z przekory do samej siebie.
Książkę miała okazję przeczytać dzięki uprzejmości
wydawnictwa Galeria książki
Z chęcią ja przeczytam - każda kolejna opinia mnie w tym utwierdza :)
OdpowiedzUsuńCzytalam, jednak nie bardzo mi sie spodobała. Jak dla mnie akcja prawie cały czas stała w miejscu :(
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia - nudna, schematyczność, ale bohaterowie wydawali mi się raczej dopracowani. Z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy :)
OdpowiedzUsuńCzeka u mnie na swoją kolej ;) Trochę się jej obawiam, ale zobaczymy, mam nadzieje, że moje obawy są bezpodstawne ;)
OdpowiedzUsuń