Tytuł: Drozdy. Dotyk przeznaczenia
Tytuł oryginalny: Blackbirds
Seria/trylogia: Miriam Black #1
Autor: Chuck Wendig
Tłumacz: Miłosz Urban
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 320
Data wydania: 08/05/2013
ISBN: 9788377583418
Moja ocena: 1,5/6
Dostępne w: LIBROTEKA; PK FONT
Drozdy to ptaki zaliczane do rodziny wróblowatych,
ponieważ charakteryzuje je niewielki wzrost. Jeżeli chodzi o rolę w mitach i
wierzeniach to głównie dotyczy tego, że jego śpiew miał zwiastować deszcz lub w
przypadku chrześcijaństwa Dobrą Nowinę. W średniowieczu utożsamiano głos drozda
z rajskim śpiewem. Jeżeli chodzi natomiast o samego ptaszka to pełnił on w
wielu epokach ważną rolę wróżebną lub kojarzył się z długowiecznością (po jego
spożyciu). Który z nich posłużył amerykańskiemu pisarzowi Chuck Wendig do stworzenia fabuły jego debiutanckiej powieści? Nosi
ona tytuł Drozdy. Dotyk przeznaczenia.
Miriam Black do dwudziestokilkulatka, której życie
nie oszczędzało i wcale nie chodzi o patologiczną rodzinę czy jeszcze gorsze
przeżycia. Kobieta nosi o wiele większy ciężąr – prawdę. Prawdę na temat tego
kiedy i w jaki sposób umrze osoba, która ją dotknęła. Wiele razy próbowała to
zmieniać, ale za każdym razem okazywało się, że jej interwencje były niczym
katalizator, więc po prostu zaprzestała tego. Do czasu… Kiedy w wizji
dotyczącej mężczyzny, który nie tylko ocalił jej życie, ale także okazał nieco
serca i zainteresowania, zobaczyłam naprawdę makabryczny koniec. W tym jedynym wypadku
postanowiła złamać swoje postanowienie i zrobić wszystko, aby taka przyszłość
nigdy nie nadeszła. Jednak po drodze napotka kilka komplikacji…
Przyznam, że gdy zobaczyłam pierwsze zapowiedzi tej
książki od razu miałam ochotę dorwać ją w swoje ręce i „zatonąć” w lekturze.
Wprost nie mogłam doczekać się premiery. Gdy wpadła w moje ręce nie posiadałam
się z radości, ale jak to zwykle bywa, powieść musiała odstać swoje w kolejce.
Dlatego gdy wreszcie mogłam zabrać się za czytanie ogarnęło mnie wręcz radosne
oczekiwania, które… gasło z każdą kolejną przeczytaną stroną aż w końcu zgasło
zupełnie, a przyjemna lektura zmieniła się w istną drogę przez mękę.
Zacznę może od języka, który naprawdę mnie raził w
trakcie lektury. Rozumiem, że to nie pierwszy i nie ostatni tekst (sama kilka z
nich czytałam), w którym autor korzysta z wulgaryzmów ale nie do tego stopnia.
Pisarz po prostu używa najbardziej potocznego języka jaki można sobie
wyobrazić. Przez niektórych zostałby pewnie określony mianem „rynsztokowego”,
ponieważ pisarz znacznie nadużywa przekleństw co nie było wcale „smaczne”, a
już na pewno nie zachęcało mnie do dalszego kontynowania lektury.
Kolejny minus należy się kolejno za fabułę oraz
akcję. W drugi wypadku chodzi przede wszystkim o jej zupełny brak. Fabuła natomiast
nie ma w sobie nic co mogłoby przyciągnąć czytelnika. Nawet fakt, że główna
bohaterka potrafi, po przez lekki dotyk, poznać datę i rodzaj śmierci drugiej
osoby znika przytłoczony sytuacjami i kłopotami w jakie ciągle się pakuje. Poza
tym w wątkach panuje jeden wielki chaos. Zupełnie nie wiadomo o co w danym
momencie pisarz chciał nam przekazać. W sumie nie ma się czemu dziwić, ponieważ
wszystko przybrało formę iście psychodelicznych obrazów, w których świat realny
przeplata się z marami sennymi. W pewnym momencie po prostu darowałam sobie
ciągłe łamanie głowy na temat tego w jakiej rzeczywistości odbywają się czytane
fragmenty. Po prostu skupiłam się na tym, aby jak najszybciej dobrnąć do końca
i zapomnieć o Drozdach najszybciej
jak się da.
Odnośnie tego o czym pisałam w pierwszym akapicie, to
przyznaję, że po prostu nie mam pojęcia dlaczego autor zdecydował się na taki a
nie inny tytuł swojej powieści. Być może w całym tekście jest gdzieś fragment
dotyczący tych małych ptaszków, ale ja po prostu nie dałam rady go wyłapać w
całym tym chaosie.
Podsumowując.
Drozdy. Dotyk przeznaczenia to lektura nie tyle dla wytrwałych co lubiących
ryzyko. Inaczej bowiem nie da rady przebrnąć przez tę powieść bez rzucania
książką na wszystkie strony (moja parę razy poleciała w drugi koniec ogródka).
WYZWANIE: Czytam fantastykę
Miriam Black:
1. Drozdy. Dotyk przeznaczenia
2. Drozdy. Posłaniec śmierci
Strona autora
Jestem bardzo zaskoczona tak negatywną recenzją, bo muszę przyznać, że książką byłam niezwykle zainteresowana. A teraz? Muszę przyznać, że nadal mnie intryguje, więc z pewnością po nią sięgnę, jeśli będę miała okazję, ale chyba jej nie zakupię. Oby była w bibliotece, bo jeśli będzie, będę musiała przekonać się na własnej skórze, co robię zawsze. Ta moja ciekawość...
OdpowiedzUsuńUuu... a ja mam obie części na półce. No ale zobaczymy, może do mnie trafi bardziej :)
OdpowiedzUsuńAuć! Kiepska mówisz. A ja też się zastanawiałam, czy nie przeczytać. Ale skoro tak, to chyba sobie daruję tym bardziej, że za wulgaryzmami w nadmiarze nie przepadam.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie, dobrze że nie kupiłam, bo byłby to wielki zawód, dzięki za pomocną opinie ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Ola ;)
Wyśmienita recenzja! Na książkę wątpię bym się skusiła.
OdpowiedzUsuńW takim razie raczej nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńRaczej sobie odpuszczę, nie chcę marnować czasu na taką książkę.
OdpowiedzUsuńAż tak wytrwała jak ty nie jestem, i boję się że u mnie mogłaby polecieć nie tylko przez ogródek, ale także przez ogrodzenie, jak najdalej ode mnie :)
OdpowiedzUsuńSerio jest aż tak źle? A myślałam, że to całkiem niezła książka...
OdpowiedzUsuń1,5?! O_O A wiązałam spore nadzieje z tą pozycją. Miałam nadzieję, że to będzie coś w stylu "Numerów" tylko może odrobinę lepsze i dojrzalsze (przez wzgląd na wiek bohaterki). Tymczasem proszę bardzo, okazuje się, że kolejna makulatura pojawia się na rynku... Naprawdę szkoda. Zniechęcają mnie też te wulgaryzmy. Strasznie ich nie lubię w literaturze (choć przyznaję, że sama czasem ich używam)Nie lubię też przesadnie potocznego języka, a to też tu podkreśliłaś.
OdpowiedzUsuńMnie również zastanawia, skąd w takim razie te drozdy?
Miałam ją kupić, więc bardzo Ci dziękuję, że w porę wybiłaś mi to z głowy! Wykreślam ze swojej listy.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że tym razem trafisz na coś lepszego ;)
O matko... To mnie zaskoczyłaś tą recenzją... Teraz już nie jestem taka pewna, czy chcę tę książkę przeczytać.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Zgadzam się z Tobą. Nadużywanie przekleństw wcale nie jest fajne, a coraz więcej autorów popełnia ten błąd.
OdpowiedzUsuńOj, będę omijać tę książkę szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńKurczę, a tak ciekawie prezentowała się po opisie :c
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie. Będę udawać, że nie widzę tej książki na półkach księgarń czy biblioteki...
OdpowiedzUsuńRecenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę",
pozdrawiam serdecznie :)
ojej, to nie szukam jej nigdzie lepiej, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie, recenzjuję w formie youtubowej :) może przypadnie Ci do gustu :)
Też miałam wielką ochotę na tę książkę po zetknięciu się z kilkoma zapowiedziami, ale widzę, że jest to raczej pozycja, której trzeba unikać jak ognia. ;)
OdpowiedzUsuńChyba raczej nie sięgnę po tę lekturę. ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie spasuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
po takiej recenzji chyba jednak sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)