EFANTASTYKA
Tytuł: Związane dusze
Autor: Krystian Lewandowski
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 384
Rok wydania: 2013
ISBN: 9788377225943
Moja ocena: 1/6
Opowieści
o wilkołakach, wampirach, krasnoludach, elfach i innych stworzeniach
fantastycznych jest na naszym rynku wydawniczym naprawdę dużo. Fabuły, w
których te istoty odgrywają znaczące role, są realizowane za pomocą
różnorodnych gatunków literackich. Dlaczego więc dałam się skusić na Związane dusze? Mianowicie dlatego, że
po przeczytaniu blurbu pomysł, jaki autor miał na tę powieść, wydawał mi się
dość intrygujący, a poza tym byłam ciekawa, czy Polak poradzi sobie z historią
osadzoną w całkowicie fantastycznym świecie. Czy książka sprostała
oczekiwaniom? Zaraz się przekonacie.
Triafis
to sympatyczny wilkołak, mieszkający i pracujący jako strażnik w ostatnim
mieście istot nadprzyrodzonych – Bastionie. Jednak nie jest tam wcale
szczęśliwy. Co krok jego współpracownicy szydzą z niego. Często nie poprzestają
tylko na tym (dokuczają mu na wiele różnych sposobów), a wszystko z powodu
wzrostu oraz nietypowego koloru sierści. Nic więc dziwnego, że młody wilk chce
się jak najszybciej wyrwać z miasta na wyprawę w wielki świat. Jednak jedyną
taką możliwość dają karawany co i rusz wędrujące do stolicy Imperium. W wyniku
bardzo fartownego zbiegu okoliczności Triafisowi udaje się zaciągnąć do jednej
z nich, zostaje bowiem ochroniarzem bogatego kupca, któremu ocalił życie.
Zupełnie nie spodziewa się tego, co go dalej czeka.
Powieść
zapowiadała się naprawdę świetnie i ciekawie, tym bardziej żałuję, że po
otworzeniu książki okazała się ona zupełnie inna. Niestety, już pierwszy
rozdział nie tylko mnie zniechęcił, ale także i skutecznie odstraszył. Pewnie
gdyby nie moja wrodzona czytelnicza ciekawość i, oczywiście, naiwność (a nuż
potem będzie lepiej), to nie dałabym rady dobrnąć do końca. Autor po prostu
zasypał mnie lawiną faktów, opisując dosłownie wszystko, począwszy od osoby
głównego bohatera (z dokładnym uwzględnieniem jego wyglądu i atutów), aż po
całą historię oraz oblicze Bastionu – ostatniego państwa istot
nadprzyrodzonych. Całość jest tak szczegółowa, a do tego okraszona iście
poetyckimi wyrażeniami, że kilka razy odniosłam wrażenie, jakbym czytała
fantastyczny podręcznik do historii. Po prostu nie ma miejsca dla wyobraźni.
Powiem więcej, nie da rady ogarnąć tego natłoku informacji, więc naturalną
koleją rzeczy jest, że się o nich zapomina, a wręcz „przeskakuje” dalej.
Następny
minus stanowi konstrukcja głównej postaci. Jej ciągłe wspominanie o swoich
zaletach w połączeniu z narzekaniem na to, jak została pokrzywdzona przez los,
było naprawdę nużące, później irytujące – aż w końcu po każdym takim zdaniu
odkładałam książkę na bok z niemałą złością. Ile razy można czytać o tym samym?
Rozumiem raz, drugi, może być i trzeci, ale w dużych odstępach czasu. Po prostu
tak, aby czytelnik sobie to przyswoił i następnie odświeżył pamięć, gdy wraz z
rozwojem fabuły ten fakt zacznie „wyparowywać”, ale nie co pół strony. Naprawdę
nie wiem, czemu miało to służyć, bo na pewno nie temu, aby wzbudzić sympatię do
Triafisa. Poza tym kolejną wadą tej postaci jest kilka sporych nieścisłości dotyczących
jej charakterystyki. Najbardziej zapadł mi w pamięć fakt, że wilkołak sam
często przypomina, iż podobnie jak reszta jego pobratymców nie ma zbyt lotnego
umysłu. Jednak zupełnie przeczy temu kwiecisty styl, którym opisuje swoje
przygody.
W tym
właśnie miejscu należy przejść do kolejnego minusa, jaki prześladował mnie w
trakcie czytania Związanych dusz.
Chodzi o styl narracji, która – jak sugeruje ostatnie zdanie poprzedniego
akapitu – jest pierwszoosobowa. Niestety, poznaje się z tego powodu tylko
wersję głównego bohatera, zbyt okrojoną.
Poza
tym sporo do życzenia pozostawia także opracowanie książki przez wydawnictwo. Dosłownie
„błąd na błędzie, błędem pogania”. W pewnym momencie zaczęłam się po prostu
zastanawiać, co robiła korekta, która nie wyłapała tak wielu omyłek
ortograficznych. Gdy dodamy do tego jeszcze interpunkcję, to… masakra. Gdyby
chciało się kolorowymi długopisami zaznaczać jedne i drugie, każda strona
byłaby niczym choinka.
Podsumowując. Związane dusze są lekturą dla wytrwałych o
stalowych nerwach. W tej książce nie ma niczego, co mogłoby się spodobać, może
z wyjątkiem ciekawego podejścia do wilkołactwa, ale to naprawdę kropelka w
morzu niedoskonałości.
WYZWANIE: Czytam fantastykę!
Ojacię, naprawdę kiepsko, skoro tak nisko oceniłaś. A szkoda, bo miałam nadzieję, że polski autor dał radę.
OdpowiedzUsuńJa również miałam nadzieję, nim zaczęłam ją czytać :/
UsuńSkutecznie mnie zniechęciłaś. Dzięki za zaoszczędzenie czasu :)
OdpowiedzUsuńAleż proszę bardzo :)
UsuńA myślałam, że ta mogłaby być warta przeczytania... Będę się jednak trzymać od niej z daleka.
OdpowiedzUsuń