Tytuł: Miasto niebańskiego ognia
Tytuł oryginalny: The City of Heavenly Fire
Seria: Dary Anioła #6
Autorka: Cassandra Clare
Tłumaczenie: Anna Reszka
Wydawnictwo: Mag
Okładka: miękka
Ilość stron: 702
Data wydania: 24/09/2014
ISBN: 9788374804448
Moja ocena: 6/6
LIBROTEKA.PL
Nigdy nie
wiem, co mnie czeka, gdy rozpoczynam lekturę kolejnej książki. Tym bardziej,
jeżeli jest ona pierwszym tomem jakiejś większej serii. Podobnie było również w
przypadku Miasta kości otwierającego
cykl Dary Anioła autorstwa Cassandry Clare. Naprawdę długo się
przed tym wzbraniałam, ale w końcu ciekawość (co też jest takiego w twórczości
tej pisarki, że zdobywa tylu fanów na całym świecie) okazała się znacznie
silniejsza. I co? Po pierwszych kilku rozdziałach po prostu przepadłam. Z
zapartym tchem zaczęłam śledzić kolejne przygody ulubionych bohaterów, aż w
końcu przyszedł czas całkowite zakończenie…
Sebastian
nie kłamał – nadchodzi. Jego celem jest zgładzenie wszystkich Nefilim i
skąpanie całego świata we krwi i przemocy. Jednak by tego dokonać musi mieć
armię oraz sojuszników, dlatego rozpoczyna swoją vendettę od ataków na
instytuty rozrzucone po świecie, aby ich mieszkańców siłą zmusić do przemiany w
Mrocznych.
Jace,
Clary, Alex, Izzy oraz Simon mają dość bezczynności i postanawiają działać na
własną rękę. Każde z nich zdaje sobie bowiem sprawę, że tylko oni mogą pokonać
wroga. W tym celu udają się do Edomu, gdzie zaszył się Sebastian. Co ich tam
czeka? Jaki finał będzie miało to starcie?
Z
utęsknieniem, ale i przerażeniem czekałam na Miasto niebańskiego ognia. Nie mogłam się doczekać, kiedy poznam
finał ukochanej serii, równocześnie nie miałam ochoty rozstawać się z jej
bohaterami. Ot, przewrotność kobiecej logiki. Jednak jak zawsze wygrała babska
ciekawość, więc z wypiekami na twarzy zasiadłam do lektury. Starałam się
naprawdę ograniczać, a co za tym idzie dozować sobie te powieść, aby nie musieć
za szybko odkładać jej na półkę. Udało się? Ani trochę. Wystarczyło przeczytać
kilka pierwszych zdań, aby historia stworzona przez Cassandrę Clare porwała mnie i pochłonęła bez reszty. Jak zawsze
zresztą.
Nim
jednak przejdę do właściwej części mojego wywodu, chcę napomknąć o jednej
sprawie. Mianowicie, nim jeszcze zebrałam się w sobie i dałam się skusić
powieści, często podczytywałam jej recenzje na blogach i cały czas mnie
zastanawiało, dlaczego spory gros osób pisze, że warto najpierw zapoznać się z
tomem finałowym Diabelskich maszyn.
Teraz już wiem i naprawdę zachęcam do skorzystania z tej rady. Są bowiem ku
temu dwa dość ważne (według mnie) powody. Po pierwsze – sporo wątków z Darów Anioła jest dość mocno
powiązanych ze sobą, zarówno za sprawą bohaterów, jak i niektórych wydarzeń
rozgrywających się na kartach Mechanicznej
księżniczki. Po drugie i chyba najważniejsze – w Mieście niebiańskiego ognia Clare
wyjawia kilka istotnych tajemnic, które w zakończeniu wiktoriańskiej trylogii
nie są do końca rozwiązane. Poznanie ich przed czasem może po prostu odebrać
frajdę z czytania MK.
Pisarka,
jak zawsze zresztą, już od prologu wrzuca czytelnika w sam środek akcji, dzięki
czemu ma pewności, że późniejsze wyciszenie tempa, nie spowoduje odłożenia
książki na bok. Zresztą nie ma się temu, co dziwić, bo chociaż wszystkie
wydarzenia toczą się spokojniej, to jednak stan niepewności, ciężkiego
oczekiwania na to, co jeszcze przytrafi się bohaterom oraz przeczucie, że nie
będzie to nic miłego, stają się praktycznie nieodłącznym i narastającym (z
rozdziału na rozdział) elementem klimatu czytanej powieści. Poza tym, Clare ma smykałkę do zaskakiwania
niespodziewanymi zwrotami w najmniej odpowiednich momentach. Chodzi mi
oczywiście zarówno o ten pozytywny, jak i negatywny wydźwięk tego stwierdzenia.
Jednak niezależnie od tego, każdy taki moment niesie ze sobą wiele różnych
emocji od strachu poprzez lekkie obrzydzenie, aż do nadmiernej ekscytacji.
Jeżeli chodzi o fabułę, pisarka w iście mistrzowski sposób łączy ze sobą
elementy różnych serii, dzięki czemu mamy okazję nie tylko spotkać starych
znajomych, cieszyć się przygodami obecnych, ale także poznać zupełnie nowych,
których losy przyjdzie nam poznać już niedługo. Jednak mimo to, nie ustrzegła
się kilku wpadek: niektóre sytuacje były dość przewidywalne, a szczególnie ich
wpływ na dalszy głównego wątku, nie umniejsza to jednak frajdy z czytania.
Miasto niebiańskiego ognia to naprawdę świetne zakończenie
wspaniałej serii, choć przyznaję, że po cichutku liczyłam na coś ciut bardziej
spektakularnego. Mowa tu oczywiście zarówno o wątku Sebastian, jak i ogólnego
finału serii. Mimo to, gorąco polecam każdemu, kto zna poprzednie tomy i
chociaż w najmniejszym stopniu zapałał do nich sympatią. Naprawdę warto!
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Miasto kości | Miasto popiołów | Miasto szkła | Miasto upadłych aniołów |
Miasto zagubionych dusz | Miasto niebiańskiego ognia
Z taką wysoka oceną książka staje się lekturą obowiązkową dla moich sióstr. Polecę im całą serię :)
OdpowiedzUsuńZatrzymałam się na pierwszym tomie, i nie wiem czy dalej przeczytam.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania diabelskich maszyn, ciekawe czy zachęcą mnie do sięgnięcia po dary anioła;)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo podobała mi się ta część, świetne zwieńczenie serii. Już tęsknię za Jacem! :)
OdpowiedzUsuńOh chyba już wszyscy czytali tę książkę oprócz mnie, ale mam tak samo jak Ty, że nie chcę zabierać się za kończenie tej serii. No i z tego co napisałaś wynika, że powinnam zapoznać się jeszcze z Diabelskimi Maszynami... ;)
OdpowiedzUsuń1 część już czeka na święta. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale Clare ne przekonuje mnie do iebie.
OdpowiedzUsuńKarlina W. :D
Mam na półce tę część i jakoś nie mogę się zabrać za czytanie!!! Pewnie dlatego, że poprzednia część była strasznie udziwniona i trochę się boję w jakim kierunku poszła teraz Cassandra Clare. Z drugiej strony zakończenie "Diabelskich maszyn" było świetne. Dlatego się zgadzam - lepiej skończyć czytać "Maszyny" zanim weźmie się za "Miasto...", przynajmniej zaoszczędzi się trochę czasu, zwłaszcza jak wątki zaczną się przeplatać :)
OdpowiedzUsuń