Tytuł: Dotyk Gwen Frost
Tytuł oryginalny: Touch of Frost
Seria/trylogia: Akademia Mitu #1
Autor: Jennifer Estep
Tłumacz: Anna Rojkowska
Wydawnictwo: Dreams
Ilość stron: 312
Data wydania: 20.09.2012
ISBN: 978-83-63579-04-3
Moja ocena: 3,5/6
Kupicie w: PK FONT
Ludzki los
jest pełen tajemnic
Jennifer Estep to amerykańska autorka należąca do
grup zrzeszających pisarzy romansów, a także fantasy i science-fiction. Jej
książki są zróżnicowane nie tylko w
tematyce, ale także w docelowej grupie odbiorców do jakich są kierowane. Polscy
czytelnicy mogą cieszyć się trzema jej powieściami. Pierwsza z nich skierowana
jest raczej do starszych czytelników. Dotyk
Gwen Frost należy do serii młodzieżowej pod tytułem Akademia Mitu, którą wydaje wydawnictwo Dreams. Jest to pierwsza, wprowadzająca, część do historii, w
której rzeczywistość przeplata się z mitologią.
Gwen Frost to zwykła nastolatka uwielbiająca czytać
komiksy i podjadać słodycze. Jedyne co ją wyróżnia to niezwykły dar jaki
posiada. Dziewczyna potrafi bowiem poznać przeszłość i wszystko, co się z tym
wiąże, każdego przedmiotu, tylko przy pomocy dotyk. Zresztą to samo jest z
ludźmi. Właśnie z tego powodu zarówno ona jak i wszystkie kobiety z jej rodu
nazywane są Cygankami. Dlatego, po śmierci matki, dostaje propozycję nauki w
tajemniczej szkole, zwanej Akademią Mitu. Szkoły w której uczą się potomkowie
starożytnych wojowników, na przykład Spartanie, Walkirie lub Amazonki. Są oni
przygotowywani do walki z Lokim i jego żniwiarzami, którzy chcą wprowadzić
chaos na całym świecie. Dziewczyna ciągle nie ma pojęcia co robi pomiędzy tymi
wszystkimi herosami, skoro jej dar nie jest nawet w połowie tak przydatny w
walce, jak innych uczniów. Jednak do czasu… później wszystko zacznie się
zmieniać. W jaki sposób? Czego dowie się Gwen na temat swojej rodziny i samej
siebie? Tego nie dowiecie się ode mnie, będziecie musieli sami sięgnąć po
książkę.
Bardzo lubię książki, w których mitologia jest
wpleciona pomiędzy główne wątki fabuły. Dlatego właśnie skusiłam się na powieść
Jennifer Estep, skierowaną przede
wszystkim do młodzieży. Czytałam na jej temat sporo różnorakich recenzji, więc
nie nastawiałam się na coś super. Miałam nadzieję na lekką oraz wciągającą
lekturę i po części się to sprawdziło, ale po drodze było naprawdę sporo „ale”. Jakie? Zaraz się dowiecie.
Fabuła okazała się do bólu schematyczna i
przewidywalna w każdym calu. Wcale nie trudno się domyślić tego jak potoczą się
kolejne „wypadki”. Szczególnie, że na naszym rynku wydawniczym już jest
naprawdę wiele książek, w których główny bohater, w tym przypadku bohaterka, jest
biedny, osamotniony i nierozumiany przez rówieśników. Jednak w wyniku
niespodziewanego splotu wydarzeń, wszystko się zmienia. Okazuje się, że jego
przeznaczeniem są wielkie czyny po przez które ocali świat przed zUem. W tym
samym czasie zdobywa grono oddanych przyjaciół i odnajduje miłość swojego
życia. Znane motywy, prawda? W przypadku Dotyku
Gwen Frost wcale nie jest inaczej. Chociaż tego można było się już
spodziewać po samym opisie, z którego aż przebijają schematyczne treści. Na
szczęście te mankamenty zostają chociaż trochę zniwelowane przez, wspominane na
początku, mitologiczne wstawki, do których nie mogę się przyczepić. Zostały
przedstawione w bardzo ciekawy i interesujący sposób. Do tego nie ma pomiędzy
nimi, a resztą fabuły, żadnych zgrzytów. Stanowią fajne uzupełnienie.
Zostając jeszcze przy temacie fabuły. Autorka lekko
przesadziła z natłokiem niepotrzebnych informacji na samym początku powieści.
Jak dla mnie to mogło by być tam dużo mniej opisów postaci, które z późniejszym
rozwojem fabuły, nie miały wiele wspólnego. Zabrakło mi natomiast informacji na
temat tego jaki Gwen w ogóle trafiła do Akademii. Co prawda coś tam było parę
razy napomknięte, ale autorka mogła to ciut lepiej przybliżyć czytelnikom,
nawet w prologu.
Kolejną rzeczą, znacząco podnoszącą mi ciśnienie i
potęgującą moją irytację było ciągłe użalanie się Gwen nad tym jaka to ona
biedna i opuszczona. Proszę was! Ile razy można czytać o tym, że czuje się tak
bardzo winna śmierci swojej matki, chociaż nawet nie było jej tam gdy kobieta
zginęła w wypadku. Wracając jednak do tematu. Również ciągłe wyjaśnianie i
marudzenie na temat dorywczej pracy, w której musi odnajdywać zagubione komórki
lub biustonosze, było dość uciążliwe. Do
tej samej grupy spokojnie można zaliczyć ciągłe zachwyty na temat wyglądy
Logana Quinna. Według mnie w zupełności wystarczyłoby o tym tylko napomknąć
raz, a potem jeszcze tylko leciutko zaznaczyć, na przykład gdzieś tak pod
koniec powieści. W przypadku wszystkich wyżej wspominanych sytuacji, odniosłam
wrażenie, iż w ten sposób Jennifer Estep
starała się zapchać luki pomiędzy tymi ważniejszymi wydarzeniami, które miały
kształtować i nadawać rytm fabule.
Co do akcji, to w tym przypadku (wreszcie!) nie
bardzo mam się do czego przyczepić. Jej tempo można porównać do nurtu bystrego
strumienia, który płynie dość warto, ale bez większych szaleństw. Jedynie na
zakrętach można spodziewać się kilku niespodzianek. Dla mnie było nią właśnie
kilka ostatnich rozdziałów. Nie tylko okazały się nad wyraz wciągające, akcja
rwie do przodu w zastraszającym tempie, co przykuwały do powieści dopóki nie
przeczytało się ostatniego zdania. To naprawdę doskonale rokuje dla następnych
tomów.
Podsumowując.
Mimo wszystkich tych mankamentów, nie mogę Dotyku Gwen Frost określić mianem totalnej klapy. W tym jest
naprawdę spory potencjał i chociaż autorka raczej nie umiejętnie z niego
korzysta, to nie można jej odmówić, że stworzyła „coś” co się bardzo szybko czyta. Dlatego nie napiszę – polecam.
Każdy będzie musiał samodzielnie rozważyć, czy jest na tyle zainteresowany
poznaniem historii Gwen i Akademii Mitu, aby zdecydować się sięgnąć po powieść.
WYZWANIE: Czytam fantastykę!
Akademia Mitu:
0.5. First Frost
1. Dotyk Gwen Frost
2. Pocałunek Gwen Frost
3. Dark Frost
4. Crimson Frost
4.5. Spartan Frost
5. Midnight Frost
Strona autorki
No mi się trochę bardziej podobała, ale masz racje pierwsza część to taki wstęp, druga jest lepsza ;)
OdpowiedzUsuńTo teraz mnie zaskoczyłaś. Naczytałam się naprawdę wielu wychwalający opinii na jej temat i miałam tą książkę w planach, ale teraz jakoś nie mam na nią szczególnej ochoty...
OdpowiedzUsuńCzyli dupa zbita, dobrze, że nie wydałam na nią kasy po tych wszystkich ochach i achach! :)
OdpowiedzUsuńSkoro pozostawiasz nam, czytelnikom decyzję czy warto czy nie, chyba jednak zrezygnuję... Za duszo już podobnych mi się przed oczami przewinęło.
OdpowiedzUsuńChciałam ją przeczytać, lecz chyba ją jednak odpuszczę.
OdpowiedzUsuńJuż dużo widziałam negatywnych recenzji tej książki, a jednak coś nadal mnie w mniej kusi. Miks różnych mitologii i Akademia robią swoje :3
OdpowiedzUsuńmiałam w planie poznanie obu książek, ale jakoś te plany coraz bardziej się oddalają :(
OdpowiedzUsuńMam książkę od kilku tygodni i czeka na lekturę, ale po przeczytaniu Twojej recenzji straciłam ochotę na przeczytanie jej i zapragnęłam odłożyć ją na półkę "trochę odczekam, zanim przeczytam". Szczególnie że jestem po "Rozkoszy nieujarzmionej", która jest N-I-E-S-A-M-O-W-I-T-A!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale to raczej nie moje klimaty:)
Czytałam tę książkę już jakiś czas temu. I wiesz? Zupełnie podobnie ją oceniłam. U mnie dostała o tego plusa mniej ;) Na całe szczęście druga część jest już lepsza i o wiele przyjemniej się ją czyta.
OdpowiedzUsuńPs. recenzja dodana do wyzwania
Sama nie wiem, bo opinie na temat tej książki są raczej mierne, ale za to słyszałam, iż druga część jest już znacznie lepsza. No i przeraża mnie nieco ilość tomów.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale mam nadzieję, że uda mi się to nadrobić, bo książka wydaje się naprawdę ciekawa.
OdpowiedzUsuń