Przyszła kolej na następną notkę z pod znaku "Niedzielnej filmostrady". Wiedziałam, że nie uda mi się wstawiać ich co tydzień :/ Na usprawiedliwienie mam tylko to, że zazwyczaj siedzę z książką w ręku, zamiast przed telewizorem :P
Tytuł: AVATAR
Kraj produkcji: USA
Gatunek: fantasy, sci-fi, akcji, thriller
Czas trwania: 165 min.
Wytwórnia: 20th Century Fox
Reżyser: James Cameron
Scenariusz: James Cameron
Muzyka: James Horner
Producenci: James Cameron i Jon Landau
Obsada:
Sam Worthington - Jake Sully
Sigourney Weaver - Dr. Grace Augustine
Michelle Rodriguez - Trudy Chacon
Zoe Saldana - Neytiri
Giovanni Ribisi - Selfridge
Laz Alonso - Tsu'Tey
Joel Moore - Norm Spellman
CCH Pounder - Moha
Matt Gerald - Lyle Wainfleet
Stephen Lang - Pułkownik Quartich
Peter Mensah - Akwey
Szczerze mówiąc, film Avatar nie interesował mnie od samego początku. Do tej pory nie
mogłam się przełamać, jednak gdy telewizja Polsat puściła go w poniedziałkowy
wieczór, a mi udało się podejrzeć niewielki jego fragment, który wystarczył aby
podnieść moją ciekawość do granic możliwości. Dlatego bez zastanowienia,
następnego dnia porwałam płytę z filmoteki kolegi i w sobotni wieczór zasiadłam
do oglądania.
Jake Sully jest sparaliżowanym od pasa w dół byłym
komandosem, który zajął miejsce swojego zmarłego brata bliźniaka w programie Avatar
sponsorowanym przez korporację RDA. Członkowie programy zostają wysłani na
księżycu gazowego giganta w układzie Alfa Centuri – Pandorze. Planeta
zamieszkiwana jest przez humanoidalny lud Na’vi. To właśnie po połączeniu
fragmentu ich kodu DNA z ludzkim wytwarzane są tak zwane awatary, którymi
sterują ludzie po przez specjalne kapsuły, przenoszące świadomość do ciała
zastępczego. Cały ten projekt powstał tylko w jednym celu, aby pozyskać pewien
cenny surowiec, którego złoża znajdują się pod ziemią.
W czasie kolejnego rekonesansu grupa, w której
znajduje się także Sully, zostaje zaatakowana przez dzikie zwierzę. Mężczyzna
zostaje zmuszony do ucieczki w głąb puszczy. Udaje mu się uciec przed jednym
niebezpieczeństwem, aby zaraz potem wpaść w kolejne kłopoty. Lecz tym razem z
opresji ratuje go córka wodza lokalnego klanu Na’vi – Naytiri. Z powodu pewnego
nieoczekiwanego splotu wydarzeń, dziewczyna widzi w Sullym wybrańca i
postanawia zabrać go do ich wioski, której położenie dla każdego człowieka
(nawet w ciele awatara) nadal pozostawało wielką tajemnicą. Jake nie spodziewa
się, że właśnie od tego momentu rozpoczyna się największa przygoda jego życia.
Nie chcę nic więcej pisać, aby nie zdradzić zbyt
wielu szczegółów. Chociaż z drugiej strony, muszę uczciwie przyznać, że gdybym
chciała opisać całą złożoność fabuły tego filmu, to pewnie wyszłoby tego paręnaście
stron, a i tak nie oddałoby to magii zaklętej, tym razem w obrazach. Avatar to film, który trzeba zobaczyć
na własne oczy, a nie czytać jego suche streszczenie. Ja sama, przyznaje się
bez bicia (:P), że w przeciągu dwóch tygodni, oglądałam ten film już trzy razy,
a i tak za każdym razem jestem zachwycona. Naprawdę podziwiam osoby, które najpierw
stworzy ten niesamowity świat we własnej wyobraźni, a później powołały go do
życia na ekranach kin.
Dla mnie, mola książkowego mającego lekkiego bzika
na punkcie fantastyki, film był, jest i będzie naprawdę niesamowity. Wciągnął
mnie od samiutkiego początku, no dobra może od momentu w którym pojawili się
Avatarzy i niesamowity świat Pandory. Wszystko dlatego, iż uwielbiam odkrywać
nowe miejsca, poznawać ich pełną przepychu faunę i florę, która jednocześnie
urzeka swoim pięknem oraz przeraża brutalnością. Jednocześnie zagłębiając się w
tak misternie skonstruowaną fabułę, która co i rusz czymś zaskakuje i mimo, że
to film, pozostawia także niemałe pole do popisu dla wyobraźni osoby
oglądającej. Wszystko zostało zrobione naprawdę po mistrzowsku. Wiem… wiem…
robi się z tego jakaś oda pochwalna, ale po prostu nie mogę inaczej. Dosłownie
wszystko w Avatarze mnie urzekło –
fabuła, realizacja, muzyka i tak dalej :D. Myślę, że z czystym sumieniem mogę
napisać, iż tego typu historii nie powstydziłby się żaden autor piszący
powieści fantasy.
Z tego co wyszperałam w necie, James Cameron już zapowiedział kolejne części Avatara. W pierwszych założeniach, kontynuacja miała ukazać się na
ekranach kin na Boże Narodzenie 2014 roku. Jednak dopiero po stworzeniu
scenariusza i przejrzeniu założeń co do stworzenia tego filmu, producenci
doszli do wniosku, że pierwszy zakładany termin nie jest możliwy. Bowiem Avatar 2 ma być jeszcze bardziej spektakularny,
jego akcja ma się rozgrywać na wodach oceanu księżyca Pandory (w chwili obecnej
właśnie trwają nad nim prace). Premierę przesunięto dopiero na rok 2016 (:[).
Pocieszeniem może być fakt, że od razu planowane są również część trzecia (inne
planety) oraz czwarta (będzie to prequel
do Avatara).
Tak więc, jeżeli macie równie wielkiego kręćka na
tle wszystkiego co wiąże się z fantastyką, to koniecznie powinniście obejrzeć
tenże film. O ile już tego nie zrobiliście :P
Ja też dość rzadko oglądam tv,wolę poczytać niż pooglądać. Avatara oglądałam kilka razy:) Bardzo mi się podobał i na pewno obejrzę dalsze części....jak dożyję:D
OdpowiedzUsuńoglądałam Avatara dwa razy. podobał mi się, ale ogólnie uważam go za trochę przydługiego. bardzo chętnie obejrzę drugą część, szkoda że dopiero za trzy lata ;(
OdpowiedzUsuńKiedy oglądałam go w kinie zrobił na mnie naprawdę ogromne wrażenie, ale kiedy próbowałam go obejrzeć w domu, to była jakaś masakra!
OdpowiedzUsuńFilm oczywiście oglądałam nie raz, uwielbiam go ; )
OdpowiedzUsuńA poza tym nominowałam Cię do Liebster Blog Award. ;D
Link z pytaniami :
http://swiatokiemjane.wordpress.com/2013/04/14/liebster-blog-award-d/
Nie lubię fantastyki, ani książkowej, ani filmowej. Mój mąż też nie, ale zna się na dobrych filmach. Co jakiś czas zasila naszą domową filmotekę płytami. Więc, gdy się dowiedział, że nie mam pojęcia, co to Avatar, to wkrótce nabył ów film. Wspaniały! Polecam wszystkim. Trzeba go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńAvatar bardzo mi się podobał, mimo że za sci-fi nie przepadam, ale świat i historia przedstawiona w tym filmie mnie urzekła :)
OdpowiedzUsuńlubię ten film, oglądałam go 2 lub 3 razy :)
OdpowiedzUsuńOglądałam już, jakże bym mogła inaczej :D Podobał mi się, w ogóle świetna grafika i efekty :D
OdpowiedzUsuńOczywiście oglądałem i czekam na kolejne części :) Pandora jest piękna i nie mogę się doczekać, co nowego pokażą nam w następnych Avatarach!
OdpowiedzUsuńObiecałam sobie, że nigdy go nie obejrzę.
OdpowiedzUsuń"Avatar" to jeden z moich ulubionych filmów. Najbardziej urzekł mnie fakt, że lud Na'vi żył w zgodzie z przyrodą. Nie zabijali dla przyjemności, nie wycinali drzew, ze wszystkimi stworzeniami żyli w zgodzie. I o to chyba chodziło reżyserowi - żeby pokazać, jak ludzie niszczą przyrodę dla własnych korzyści, nie martwiąc się o skutki. Ten film jest po prostu magiczny. I, jak już kilka osób powiedziało, powinien obejrzeć go każdy. Polecam! :) Patiiiii
OdpowiedzUsuńByłam w kinie na jego premierze i pamiętam dokładnie szał na jego punkcie, całkowicie zresztą usprawiedliwiony! Efekty były naprawdę przyzwoite. :)
OdpowiedzUsuńZabierałam się parę razy za ten film, ale jakoś nie udało mi się go obejrzeć w całości. Może w przyszłości dam mu jeszcze jedną szansę. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna produkcja :) A te kolory Pandory. Wszystko mi się w tym filmie podoba.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award :) http://littlemagichome.blogspot.com/2013/04/moje-pierwsze-wyroznienie.html zapraszam do zabawy
Oglądałam niedługo po premierze i bardzo mi się podobał, mimo że nie przepadam za tego typu fantastyką. Możemy iść razem do kina w tym 2016 na sequel :D
OdpowiedzUsuńOglądałam dawno temu, podobał mi się owszem, nawet bardzo, ale jakiegoś super zachwytu nie wzbudził
OdpowiedzUsuń