Tytuł: Szamanka od umarlaków
Seria: Szamanka od umarlaków #1
Autorka: Martyna Raduchowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 383
Data wydania: 03/06/2011
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-7574-477-4
Moja ocena: 5,5/6
Kupicie w: Libroteka.pl | Dobre Książki
Medium
to, jak już kiedyś wspominałam przy okazji innej recenzji, osoba potrafiąca
komunikować się z duchami bądź innymi siłami nadprzyrodzonymi, dajmy na to…
demonami. Patrząc na taką definicję, wielu zacznie się pewnie zastanawiać: kim
jest więc Szamanka od Umarlaków?
Jeżeli chcecie wiedzieć, to o wyjaśnienie musicie albo poprosić Martynę Raduchowską, albo po prostu
sięgnąć po jej debiutancką powieść o takim tytule.
Ida
Brzezińska pochodzi z TYCH Brzezińskich. Jej rodzina jest powszechnie znana w
świecie magicznym, jednak w dziewczynie nie ma za grosz potencjału
czarodziejskiego co już samo w sobie jest plamą na honorze rodziny. Rodzice
chcą ją więc dobrze wydać za mąż i tym uratować swój ą reputację. Jednak nie
przypuszczają, że Ida ma zupełnie inne plany co do swojej przyszłości. Chce
normalnego życia. Niestety jak to zawsze
bywa w jej życiu, wszystko rozpirzyło się w drobny mak nim jeszcze się zaczęło.
Ida została bowiem obdarzona szóstym zmysłem i to dość rzadkim jak się okazuje.
„Medium ma w życiu przerąbane. Medium, które nie chce być medium ma przerąbane w dwójnasób. Medium bez powołania, za to z awersją do duchów ma przerąbane wzdłuż, wszerz i na około.”
Do tego
Ida ma Pecha… nie wróć… to raczej Pech ma Idę. Co gorsze, jest to despotyczny
Pech o skłonnościach sadystycznych, który pakuje dziewczynę w najgorsze
tarapaty jakie tylko można wynaleźć dla osoby, która wcale nie cieszy się ze
swoich nadprzyrodzonych darem. Gdy dołączymy do tego szkolenie u apodyktycznej ciotki,
która za cel postawiła sobie wyszkolenie Idy na nowe medium… To mamy niezły
ambaras jak z Wrocławia do Warszawy lub jeszcze dalej gdy weźmie się pod uwagę
udział czarnej magii.
Martyna Raduchowska jest z wykształcenia psychologiem i
kryminologiem, jednak to pisanie jest jej największą pasją już od dwunastego
roku życia. Jak sama twierdzi: cierpi na nadmiar pomysłów i chroniczny brak
czasu do ich spisywania. Szamanka od
umarlaków, nie tylko jest jej debiutancką powieścią, ale także tomem
otwierającym serię noszącą ten sam tytuł.
Dobra,
przyznaję od samego początku… po lekturze o Idowych losach, całkowicie
przepadłam! Autorka „kupiła” mnie już od samego początku! Powieść jest naprawdę
świetna! Szczególnie powinni sięgnąć po nią wielbiciele W.Rednej z książek Olgi Gromyko, bo chociaż Wolha i Ida są
zupełnie różne, to jednak potrafią równie szybko sprawić, że czytelnik z
zapartym tchem śledzi kolejne strony zapisane ich poczynaniami i tarapatami w
jakie się pakują! O właśnie! To jest to co obie te bohaterki łączy! Chroniczna
tendencja do pakowania się w najgorsze z możliwych tarapatów jakie los lub Pech,
stawiają im na drodze.
Innymi
słowy mówiąc, Ida ze swoim chmurnym charakterem, ciętym językiem, sarkastycznym
podejściem zarówno do swojego życia jak i innych ludzi, i słodko irytującym
sposobem bycia jest postacią, której nie da się nie lubić. Zresztą, to samo
mogę powiedzieć o pozostałych bohaterach. Każdy z nich jest zupełnie inny.
Każdy jest upierdliwie irytujący. I właśnie za to ich wszystkich polubiłam?… Pokochałam!
Fabuła
jest naprawdę doskonale rozplanowana mimo, że od samego początku odniosłam
wrażenie iż autorka tworzyła kolejne elementy układanki w dość spontaniczny
sposób. Zupełnie tak jakby, to historia sama kierowała tym w którą stronę się dalej
rozwinie. Jeżeli chodzi natomiast o tempo akcji, to jest ono dość wartkie i
miarowe. Trzeba jednak przyznać, że autorka potrafi nadać mu znacznego rozpędu.
Co ciekawe, dzieje się to w najmniej niespodziewanych momentach, więc czytelnik
tym bardziej nie jest wstanie oderwać się od książki bez uprzedniego poznania
tego co czeka na kolejnych kartkach.
Styl
pisania Martyny Raduchowskiej ma w
sobie lekkość i prostotę, które sprawiają, że powieść czyta się lotem
błyskawicy. Czytelnik dosłownie nie czuje uciekających stron i tylko moment
kiedy przychodzi przeczytać ostatnie zdanie jest lekkim szokiem. Po głowie
zaczyna się wtedy telepać jedna myśl: „Co? To już? Przecież miały być 383 strony?
A! No ta! Ta jest ostatnia! Ja chcę więcej!”. Wracając jednak na właściwe tory
mojego wywodu. Gdy ta lekkość i prostota zostaną połączone z ciętym i chwilami
sarkastycznym humorem, a także intrygującą historią… no to mamy przepis na
iście wybuchową mieszankę obok której nie da się przejść obojętnie. Ba! Nawet
sama okładka na to nie pozwala. Jej przekaz jest intrygująco, irytująco
tajemniczy. Dlaczego? Ano dlatego, że dopóki nie przeczyta się tego co się pod
nią kryje, to tak naprawdę nie ma pewności co może ona oznaczać.
Podsumowując. Szamanka od umarlaków to książka, którą jeszcze długo będę
wspominać i pewnie jeszcze kiedyś do niej powrócę. Wam również ją gorąco
polecam! Naprawdę warto.
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Szamanka od umarlaków | Demon luster
Nie słyszałam o tej książce wcześniej, a widzę, że to może być ciekawa lektura. Dawno nic w tym guście nie czytałam, więc tym bardziej czuję się zachęcona :)
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam debiut Marty Onitzch "Erastes" również o medium, który Ci polecam.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie sięgnę po "Szamankę od umarlaków" tak dobra opinia świadczy tylko o tym, że warto.
Cieszę się, że tak wysoką opinię jej dajesz, bo sama na nią poluję i chciałabym przeczytać. Już od jakiegoś czasu mnie kusi, ale od kiedy do zapowiedzi trafił drogi tom, mam na nią podwójną ochotę! :D
OdpowiedzUsuńPoluję na tą książkę i po Twojej recenzji, pragnę jej jeszcze bardziej, tylko okładka wydaje mi się niezbyt udana, nie to co w drugiej części :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zapowiada. Lubię fantastykę więc zapewne sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to jeden z lepszych debiutów ostatnich lat nie mogę się doczekać kiedy przeczytam "Demona luster". Co do recenzji wspaniała :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią się zapoznam.
OdpowiedzUsuńMi się bardzo podobała, i jeśli mam rozumieć "Demon luster" to druga część, to już po nią lecę :)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna mam w planach tę pozycję, ale niestety jak na razie nie miałam ku temu okazji. Z pewnością to nadrobię. :)
OdpowiedzUsuńRecenzja dodana do "Czaru czarownic". :)
Czytałam tą książkę ho ho ho, zaraz po wydaniu, kawałek czasu temu to było. Pamiętam, że podobała mi się, chociaż nie tak bardzo jak Tobie, ale jak będzie okazja to i tak będę musiała sięgnąć po drugą część, bo dobre książki polskich autorów to według mnie rzadkość i trzeba takie rarytasy znać :D!
OdpowiedzUsuńOjojoj całkowicie zapomniałam o tej pozycji, a kiedyś tak bardzo chciałam ją przeczytać ... Dzięki za przypomnienie ;-)
OdpowiedzUsuńJak zwykle nie jestem przekonana, jeśli chodzi o polskich autorów, ale ostatnio po przeczytaniu Gra o Ferrin, mam wielką ochotę poznać także dzieła innych pisarek. Tak więc na pewno się skuszę na Szamankę od umarlaków. Zachęca mnie do tego ta okładka, twoja recenzja + ocena oraz oczywiście chęć poznania dzieła nowej autorki ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio zaczęłam przekonywać sie do rodzimych twórców, głównie za sprawą Marcina Mortki, więc i po powieść Martyny chętnie sięgnę :) zwłaszcza, że recenzja bardzo pochlebna :)
OdpowiedzUsuńJuż mam książkę wpisaną na listę pilnych lektur, a teraz jestem jeszcze pozytywniej do niej nastawiona ;)
OdpowiedzUsuń