Tytuł: Ponura drużynaTytuł oryginalny: The Grim CompanySeria: Ponura drużyna #1Autor: Luke ScullTłumaczenie: Marcin MortkaWydawnictwo: Uroboros/GW FoksalOkładka: miękkaIlość stron: 539Data wydania: 27/08/2014ISBN: 9788328009936Moja ocena: 4,5/6
Słowem
wstępu… a zresztą, co będę się rozdrabniać: kolejna książka wybrana pod wpływem
interesującego blurbu i świetnej okładki. No i przede wszystkim… przecież to
najukochańsza fantastyka w czystej postaci, a temu jak wiecie, oprzeć się nie
potrafię. Zobaczcie co z tego wyszło.
Wszystko
zaczęło się kilkaset lat temu kiedy to magowie wystąpili wspólnie przeciwko
bogom czym doprowadzili do ich zagłady. Najpotężniejsi podzielili ziemię między
siebie i od tamtej pory każdy z nich rządzi nimi według własnego uznania. Jednak
niektórym to, co mają nie wystarcza. Już po parunastu latach od zagłady bogów
zaczęło dochodzić do konfliktów zbrojnych, które najbardziej widoczne są na
linii Salazar – Biała Pani. Widmo wojny z każdym rokiem jest coraz bliższe ich państw
- miast. Czy dojdzie do użycia siły? Jaki udział będzie miała w tej wojnie
grupa rebeliantów z Dorminii, zwana Odłamkami?
Odłamki
starają się walczyć z tyranią Władcy Magii – lorda Salazara, który za sprawą
Karmazynowej Straży i Przysparzaczy (wojownicy wyposażeni w magiczne artefakty),
rządzi Dorminią twardą ręką. Wszelkie bunty są zduszane w zarodku. Nad miastem
krążą myślostrzębie, a ich zadaniem jest wykrywanie ludzi nieprzychylnych
Salazarowi. Społeczeństwo Dormini żyje, więc w ciągłym strachu.
Davarus
Cole, syn wielkiego Illariusa, jest najmłodszym członkiem tejże grupy i tylko
on posiada broń, która może zgładzić panującego despotę. Jednak nic nie jest
takie proste. Na jego drodze stanie wiele przeszkód. Czy je pokona? Czy uda mu
się zabić lorda Salazara? Jaki udział we wszystkich wydarzeniach ma Biała Pani?
Luke Scull, na co dzień zajmuje się projektowaniem
gier komputerowych. Ponura drużyna,
otwierająca serie o takim samym tytule, to jego debiut w roli pisarza.
Sam
początek nie należy do zbyt interesujących, co niestety ciut popsuło mi humor,
ponieważ wybierając ten tytuł miałam naprawdę spore nadzieje z nim związane. Na
szczęście szybko się okazało, że nie ma się, co zrażać, bowiem „im dalej w las”
tym jest lepiej… znacznie lepiej. Sama nie wiem, w którym momencie powieść
pochłonęła mnie tak bardzo, iż nie mogłam się od niej w ogóle oderwać. Jednak
to co dla mnie jest najważniejsze, Scull
ustrzegł się błędu, jaki najczęściej popełniają debiutujący pisarze. Chodzi mi
o zarzucenie czytelnika wszelkimi możliwymi informacjami już na samym początku
historii. W Ponurej drużynie tego
nie ma. Wszystko zostało doskonale rozplanowane i wyważone, a co za tym idzie, potrzebne
wiadomości dostaje się w momencie, kiedy są najbardziej potrzebne. Dzięki temu
bez problemu przyswaja się oraz zapamiętuje najważniejsze szczegóły dotyczące
zarówno bohaterów jak i świata, w jakim rozgrywa się opowieść. Właśnie, jeżeli
już jesteśmy przy temacie miejsca akcji. Muszę powiedzieć, że pisarz naprawdę się
przyłożył. Zbudował Dorminię i pozostałe państwa – miasta Trójwładu wraz z
przyległymi do nich terenami, praktycznie od samych podstaw. Możemy, więc
poznać nie tylko ich topografię, ale także i całą historię oraz zasady rządzące
tymi ziemiami. Najprościej mówiąc… Scull
zadbał o wszystko.
Powieść
czyta się szybko i przyjemnie, nie tylko za sprawą prostego i plastycznego języka,
jakim posługuje się autor, ale także dzięki niedługim rozdziałom, których
lektura nie męczy i nie nudzi. Wszystko rozgrywa się w nich naprawdę szybko.
Wydarzenia są pełne niespodzianek, a zwłaszcza zakończenia, które autor dość
mocno zaakcentował. Przyznam, że nie raz wprawiły mnie w lekkie osłupienie,
ponieważ po śledzeniu wydarzeń danego fragmentu, spodziewałam się zupełnie
innego finału. Jest to świetne zagranie autora, ciekawość czytelnika rośnie,
bowiem z rozdziału na rozdział, przez co ciężko jest się rozstać z powieścią. Zostając
jeszcze przez chwilę w tym temacie muszę dodać, że każdy taka część została
ukazana z perspektywy różnych bohaterów i opisuje wydarzenia, w jakich brali
oni udział. A trzeba Wam wiedzieć, że poznajemy ich naprawdę wielu.
Być może
właśnie z powodu ich ilości, żaden nie zapada w pamięć na dłużej. Wydawałoby
się, że wśród takiej „zgrai” powinien znaleźć się, chociaż jeden, do którego
czytelnik poczuje nić sympatii i z ciekawością będzie śledził jego dalsze losy.
Niestety w historii Sculla mi tego
zabrakło. Nawet Davarus Cole – impertynent jakich mało, pyszałek zapatrzony w
koniec swojego nosa, protagonista pretendujący bardziej do miana antagonisty
nie przykuwa uwagi na zbyt długo. Fakt, wywołuje skrają irytację z wybuchami
złości jednak tylko na czas rozdziału, który został mu poświęcony.
Jak więc
łatwo się domyślić z wcześniejszych wzmianek, cała akcja biegnie wielotorowo i
trzeba się naprawdę skupić, aby nie zgubić się w tym natłoku wątków i wydarzeń.
Wydawałoby się, więc że tempo mknie do przodu niczym rączy koń, niestety nic
bardziej mylnego. Zdarzają się, bowiem momenty, w których dosłownie wieje nudą.
Trzeba się wtedy dobrze wysilić, aby nie zmrużyć oka. Jeżeli chodzi natomiast o
samą fabułę: tym, co najbardziej zapadło mi w pamięć i nadal wspominam z
zachwytem są opisy brutalne i krwawe opisy walk, których autor nie skąpi. Ich
dopracowanie i szczegółowość, a także dynamika, zapierają dech. Nie sposób się
od nich oderwać. Pal licho, że jestem kobietą i raczej powinnam unikać takich
momentów! Ja je po prostu uwielbiam! Być może wszystkiemu winna jest moja
fascynacja fantastyką, a jak wiadomo bitwy i pojedynki są w tym przypadku dość
mocno z nią powiązane.
Książka
ma swoje mocne i słabe strony, jak każdy debiut. To, co jednak mnie najbardziej
nurtuje to jej zakończeniem, które wywołało u mnie nie małą konsternację.
Dlaczego? Ano, dlatego że Ponura drużyna
ma być pierwszym tomem sagi noszącej taki sam tytuł, z tym, iż pisarz pozamykał
w niej praktycznie wszystkie najważniejsze wątki. Davarus Cole dopiął swego i…
No i to, co powinnam wpisać po tym „i”, ale nie mam zamiaru dobierać nikomu
frajdy z czytania, nurtuje mnie najbardziej. Niby czytała zagraniczny blurb,
ale szczerze mówiąc, pomijając kwestię Wilka oraz Broadar’a Kanye’a, nie wiem
jak autor chce wykaraskać się z tego, co uczynił na koniec Ponurej drużyny i połączyć obie historie w spójną całość. Mimo
wszystko… polecam.
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Ponura drużyna | Sword of the North
Strona autora
Bardzo fajne okładki - jak na powieści fantasy. Niestety tym razem tematyka mnie nie porwała.
OdpowiedzUsuńMoże okazac się warta przeczytania
OdpowiedzUsuńNo, może...może...
OdpowiedzUsuńOkładka mnie nie zachęciła, ale Twoja recenzja... majstersztyk :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej ksiażce i poluję na nią! Nie zrażam się nawet tym, że jest to debiut - tak mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńSkąd wytrzasnęłaś taką pozycję? Nawet o niej nie słyszałam ;) A brzmi nieźle, no i to debiut. Pewnie się nie oprę ;)
OdpowiedzUsuńJestem szalenie zaciekawiona :) Taka swojska, typowa fantastyka to coś co uwielbiam, a podobnie jak Ty, mimo że jestem kobietą - uwielbiam sceny walk, a im bardziej krwawo czy drastycznie tym lepiej, bo bądźmy szczerzy - fantasy powinno takie być :)) Szczególnie upodobałam sobie "dark fantasy", takie totalnie odurzające i przygniatające, ale takich książek jest stosunkowo niewiele... A jeśli są, to zwykle na niskim poziomie - sam mord i zero fabuły ;) Niemniej książka, którą polecasz została dopisana do listy, bo nie wyobrażam sobie, abym miała jej nie przeczytać :) Fantasy pod każdą postacią biorę w ciemno! :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Całkowicie nie moja tematyka, nie przepadam za takimi książkami. Ale może kiedyś zmienię zdanie :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Odkąd się tylko zaczęła promować, nieustannie kojarzy mi się z Drużyną J. Flanagana. wiem, że do różnych grup wiekowych są kierowane, ale chyba póki co sobie daruję.
OdpowiedzUsuń