No i nadszedł wreszcie ten czas, kiedy nasze dziecię rozpoczyna nowy etap
w swoim życiu — edukację (przed)szkolną. Ona uważa to za etap wypełniony najróżniejszymi ciekawymi przygodami, które będzie mogła przezywać z nowymi koleżankami i kolegami. My doskonale wiem jak to jest w rzeczywistości, ale na razie nie mamy ochoty wyprowadzać jej z błędu :P Po co dziecko zniechęcać, że później wcale nie jest tak fajne, a etap nauki praktycznie nigdy się nie kończy :D Ale nie o tym chciałam...
Mamuniu!
Kiedy to tak szybko zleciało? Przecież wydaje się, że dopiero niedawno
przywieźliśmy ją ze szpitala. Taką maleńką, drobniutką i ciut rozwrzeszczaną :P
Swoją drogą to ostatnie to zostało jej do dzisiaj. Oczywiście z dodatkiem zawziętości,
pyskowania, mądrzenia się na wszystkie tematy, szybkiego wpadania w złość (nic
tylko istny charakterek tatusia :P). Z całą pewnością nie mogę nazwać jej
jednak malutką albo mogę, bo to w końcu moja maniutka córeczka, jednak patrząc
obiektywnie... Jest najwyższa w swojej grupie (ze wzrostem też wdała się w
tatusia, bo niestety matka jest z metra cięta :P).
Wracając
jednak do głównego tematu... O czym to ja...? Aaa! Już wiem.
„1
września”: każdy z nas doskonale zna tę datę. Dla jednych jest ona znienawidzona,
bo oznacza powrót do codziennej rutyny pełnej nauki i obowiązku, dla
niewielkiej liczby — wyczekiwana wręcz z utęsknieniem. Niektórych w ogóle ona
nie obejdzie. Ot! Dzień jak co dzień. Dla jeszcze innych to nie mały wcale
stres... Mówiąc w sposób najbardziej ogólny.
No
właśnie, w tej ostatniej grupie z całą pewnością znajdujemy się my z mężem, a i
pewnie reszta rodziców przedszkolaków lub pierwszaków, które po raz pierwszy
wstępują w szkolne progi, pewnie także. Cały czas zastanawiam się, czy sobie da
radę? Czy nie będzie się bać, wstydzić i tym podobne? Czy będzie jadła? Czy nic
jej nie dolega? Te i masę innych pytań ciągle kłębi się w mojej głowie i co
chwilę zerkam na zegarek, aby nie przegapić odpowiedniej godziny i być po nią
na czas. Tak jak jej obiecywałam. Tylko że kurde! Ten czas się niemiłosiernie
wlecz, a zająć się też nie ma czym, bo wszystko w domu już porobione. Przecież
nie będę wycierała, dajmy na to, kurzy po raz drugi tego samego dnia.
A co z
Nadusią? Od połowy sierpnia nie mogła się doczekać i codziennie pytała ile
jeszcze, a także odkreślała sobie dni na kalendarzu. Fakt, dzień przed tym
wielkim wydarzeniem, miała lekkiego stresa, przez co dość długo nie mogła w
nocy usnąć, ale już następnego dnia obudziła się jeszcze przed swoim budzikiem
(przed nami też) i z niecierpliwością czekała aż w końcu pojedziemy ją odwieźć.
Z
wejściem na salę również nie było problemu, dała nam po buziaku, przytuliła się
i poleciała do nowych koleżanek. Nawet nie obejrzała się za nami jak
wychodziliśmy :D
Kończąc
ten mój ciut bezsensowny wywód — musicie mi wybaczyć, ale powstawał z potrzeby
i pod zwykłym impulsem, pomiędzy praniem, szykowaniem zupy i ogarnianiem
chałupki (znowu :P) - jestem dumna jak cholera, ale nadal ciut przerażona i
mega tęskniąca :D W końcu do tej pory większość czasu spędzałyśmy we dwie.
Moi siostrzeńcy zaczynają także nowy etap w życiu, jeden idzie do przedszkola, drugi do pierwszej klasy, wiec rozumiem Twoją i Twojej córki ekscytację. :D
OdpowiedzUsuń:D
UsuńDziękuję Ci za tego posta. Mam to samo, pierwszak w domu, córka się cieszy (chociaż ona) a ja cała w strachu.
OdpowiedzUsuńNie ma za co :) Jesteśmy więc w takiej samej sytuacji :)
UsuńMam wrażenie, że córeczka super sobie w szkole poradzi :) Na podziw zasługuje też entuzjazm z jakim podchodziła do rozpoczęcia nauki :D
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje, ale na razie nie nastawiam się na to zbyt mocno. Zawsze lepiej się dać miło zaskoczyć :P Chociaż trzeba przyznać, że od zawsze lubiła uczyć się nowych rzeczy :)
UsuńKażda mama czuje się lekko zdezorientowana, kiedy maluch idzie do szkoły. Ale ile fajnych historii przyniesie ze sobą do domu! :)
OdpowiedzUsuńHistorie z przedszkola czy szkoły są najlepsze :D Wiem z praktyk w przedszkolu / szkołach podstawowych :D
UsuńRzeczywiście historii przynosi mnóstwo, już nawet po tych kilku dniach :) Fakt, czasami dopiero wieczorem mamy pogląd na całość wydarzenia, bo co i rusz przypominają się jej nowe rzeczy i co chwila dodaje coś nowego :P Boję się tylko co to będzie jak już całkowicie się ze wszystkim oswoi i ponownie załączy się w niej prztyczek katarynki :P Będzie gadała jak nakręcona i to z taka prędkością, że ciężko nadążyć :P Zupełnie jak Bielicka :P
UsuńJa się tam nie cieszę z powrotu do szkoły, ale to tylko dlatego że strasznie mi pozmieniali i trochę się wkurzyłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
http://kochamczytack.blogspot.com
Tetiana
Dobrze będzie :) Szybko się przyzwyczaisz do zmian :)
Usuń