EFANTASTYKA
Tytuł: Spojrzenie elfa
Tytuł oryginalny: Elfenblick
Autor: Katrin Lankers
Tłumacz: Mirosława Sobolweska
Wydawnictwo: Dreams
Ilość stron: 352
Data wydania: 30/01/2013
ISBN: 9788363579111
Moja ocena: 2,5/6
Zamiana
dzieci w szpitalu to ostatnimi czasy dość głośny temat. Niestety takie
incydenty zdarzają się nadal, chociaż już nie tak często jak kiedyś. Co by się
jednak stało, gdyby na świecie istniały elfy oraz inne nadprzyrodzone istoty i
to właśnie z ich potomkiem zostało podmienione ludzkie dziecko? Przecież
tematyka podrzutków jest także obecna w baśniach i legendach, a ostatnio nawet
w książkach fantastycznych. Bazując na takim właśnie wątku, niemiecka pisarka Katrin Lankers postanowiła stworzyć swoją
najnowszą powieść. Książka nosi tytuł Spojrzenie
elfa, a polscy czytelnicy mogą się z nią zapoznać dzięki wydawnictwu Dreams.
Mageli
to utalentowana muzycznie szesnastolatka, nie umiejąca odnaleźć się w swoim
życiu. Dlatego właśnie cały czas sądzi, że ludzie, którzy ją wychowują, nie są jej
biologicznymi rodzicami. Jednak z całą pewnością nie spodziewa się takich
„rewelacji” na temat swojego pochodzenia, jakie szykuje jej los. Dziewczyna
zostaje bowiem wplątana w odwieczną walkę dwóch rodów prastarych elfów.
Wszystko dlatego, że pokochała tajemniczego Erina. Niestety chłopak wpadł w
kłopoty i został uwięziony przez Księcia Ciemności, a zakochana Mageli spieszy
mu na ratunek.
To
minimum opisu treści zawartej w książce musi wystarczyć, ponieważ za każdym
razem, gdy próbowałam je wydłużyć, zdradzałam za dużo szczegółów, a przecież
nie o to chodzi. Zresztą, jak można zauważyć, pomysł na fabułę nie jest niczym
nowym. Młoda dziewczyna ma wrażenie, że nie pasuje do swojego świata, poznaje
przystojnego nieznajomego, który doskonale ją rozumie i od razu zdobywa jej
serce, a potem okazuje się, iż jest kimś niezwykłym, a na temat tego, jaki
czeka ją los, wypowiedziała się już Wyrocznia. Brzmi znajomo? Dla mnie nawet aż
za bardzo. Jednak nie są to jedyne „ale”, jakie mam wobec Spojrzenia elfa.
Na
pierwszy ogień pójdzie język oraz narracja. Co do tego pierwszego, chodzi
przede wszystkim o fakt, że cechuje go naprawdę duża powtarzalność wyrazów. Po
za tym autorka lub tłumaczka, bo w tym przypadku nie wiem, która z pań
zawiniła, nadużywała imienia, a właściwie to pseudonimu głównej bohaterki. Tak
więc na przestrzeni, dajmy na to, trzech zdań, można zaobserwować: Mageli
pomyślała, Mageli zrobiła, Mageli powiedziała, Mageli się zaśmiała i tak dalej.
To naprawdę denerwujące; jest przecież tyle innych określeń odnośnie danej
osoby, że takie irytowanie czytelnika naprawdę nie przystoi. Ciekawi mnie więc,
co też robiła korekta w czasie, kiedy powinna wyłapywać takie powtórzenia.
Jeżeli chodzi o narrację, to mam w tym temacie jedno małe „ale” do pisarki.
Mianowicie, nie do końca była chyba zdecydowana, jaki typ powinna zastosować w
swojej historii. Tak na dobrą sprawę, wszystko zostało opowiedziane przez narratora wszechwiedzącego,
dzięki czemu czytelnik
poznaje historię nawet w najdrobniejszych szczegółach. Jednak często gęsto
autorka nagle przeskakiwała do ukazania poszczególnych sytuacji oczami Mageli.
Może nie byłoby to jeszcze takie złe, gdyby nie fakt, iż zazwyczaj miało to miejsce
nawet w połowie zdania.
Jeżeli
chodzi o fabułę, to najbardziej rzuca się w oczy pozostawienie wszystkich
rozwiązań zwykłemu przypadkowi. Tak jakby Katrin
Lankers nie miała planu, jak to wszystko rozegrać i po prostu postanowiła
pisać to, co przyjdzie jej do głowy. Niestety traci na tym także postać Mageli.
Wydaje się być bardzo dziecinna (bo takie też są rozwiązania niektórych sytuacji).
Po za tym pojedyncze opisy wydarzeń są tak banalne, że aż komicznym wydaje się,
aby były one problemem, jaki siły zła postawiły na drodze dziewczyny. Także i
dialogi wołają o pomstę do nieba. Wszystkie wyglądają na wymuszone, płaskie i
sztywne do granic możliwości. Zero emocjonalności.
Autorka
miała naprawdę świetne podstawy, aby stworzyć coś nietuzinkowego (mimo
schematyczności niektórych wątków). Bo przecież historie oparte na baśniach i
legendach cieszą się naprawdę sporym powodzeniem, zwłaszcza wśród młodzieży, a
i dorośli czytelnicy również nimi nie pogardzą. Szczególnie, gdy autor
postanawia użyć mało znane podania, w przypadku Katrin Lankers chodzi o mitologię irlandzką. Tym bardziej żałuję,
że nawet w połowie nie wykorzystała potencjału. Co prawda znalazłam w książce
świat fae i jego intrygi, ale za mało. Autorka wyraźnie skupiła się na miłosnej
stronie historii. Jednak całkowicie dobiło mnie nieudolne stworzenie trójkąta
miłosnego. Gdy zaczęłam to czytać, to jedyną myślą błądzącą w mojej głowie było
„znowu!”. Na szczęście szybko okazało się, że nic z niego nie wyszło.
Akcji
jest jak na lekarstwo. Jej tempo spokojnie można porównać do nurtu niewielkiego
potoczku, w którym woda płynie sobie leniwie i bez żadnych szaleństw. Dla mnie Spojrzenie elfa jest po prostu miłą,
odmóżdżającą historią doskonale nadającą się na takie gorące popołudnia i
wieczory, jakie niedawno gościły za naszymi oknami.
Podsumowując. Spojrzenie elfa to słaba książka, ale jedno trzeba
jej przyznać. Czyta się ją błyskawicznie. Zasługą tego jest dość spora, a co za
tym idzie, także i przejrzysta czcionka, która nie męczy oczu, a jedynie
sprawia, że długo nie musimy pastwić się nad sobą przy pomocy lektury tejże
powieści.
WYZWANIE: Czytam fantastykę!
Strona autorki
Trailer do książki
Jeszcze nie myślałam o tej książce, ale właściwie to nie bardzo mam na nią ochotę. Czasami fajnie jest przeczytać coś odmóżdżającego, ale tym razem sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam przeczytać książkę, ale teraz już nie wiem czy jest sens. Może zapoznam się ze Spojrzeniem elfa jak będę miała okazję.
OdpowiedzUsuńE nie ciekawia mnie tak slabe ksiazki ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie, na pewno ominę;). Nie cierpię powielania schematów i czytania w kółko o tym samym. Dziwne, bo do tej pory widziałam same pozytywne recenzje, ale teraz już wiem, że nie znajdę w tej książce nic dla siebie.
OdpowiedzUsuńNa mnie zrobiła trochę lepsze wrażenie, spędziłam z nią jeden wieczór, choć w sumie niewiele po sobie pozostawiła
OdpowiedzUsuńRaczej spasuję. Mam wiele ciekawszych powieści przed sobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Moje wrażenia po lekturze były podobne. A szkoda.
OdpowiedzUsuńCzy to nie jest przypadkiem kolejna książka powstała na bazie Zmierzchu? Bo brzmi bardzo podobnie...
OdpowiedzUsuńNie czytałam jej jeszcze, ale widzę, że Tobie nie za bardzo się spodobała. No cóż, jestem ciekawa, jak to będzie ze mną:)
OdpowiedzUsuńMnie się trochę bardziej spodobała.
OdpowiedzUsuńUuu... Myślałam, że będzie lepsza. :|
OdpowiedzUsuńWedług mnie fajna, nigdy nie czytałam niczego podobnego
OdpowiedzUsuń