Tytuł: ZdobyczTytuł oryginalny: The PreyTrylogia: Polowanie #2Autor: Andrew FukudaTłumaczenie: Małgorzata KoczańskaWydawnictwo: Fabryka SłówOkładka: miękkaIlość stron: 423Data wydania: 29/08/2014ISBN: 9788375749717Moja ocena: 4/6
Wampiry…
Krwiopijcy… Ssacze… Nosferatu… Strzygi… To zaledwie parę określeń o tych
istotach nadnaturalnych, a wszystko zależy od wierzeń danego państwa jak i
zamysłu pisarza, czy też scenarzysty. Zresztą to samo tyczy się zarówno ich
fizjonomii jak i zachowaniom.
Do tego
dość pokaźnego zbioru: od typowych krwiopijców niczym z gotyckich powieści Anny
Rice, po błyszczące i wegetariańskie wampiry od Stephanie Meyer, swoje trzy
grosze postanowił dorzucić także Andrew
Fukuda. W jego trylogii: Polowanie,
poznajmy Zmierzchowców, czyli wampiry – kanibale. Zacznę może jednak od
początku.
Z Genem,
Sissy i resztą chłopców spotykamy się praktycznie w tym samym momencie, w jakim
pozostawiliśmy ich wraz z końcem poprzedniej części. Nadal znajdują się na rzece,
próbując uciec przed łowcami, którzy wcale
nie dają za wygraną. Nawet palące słońce nie jest w stanie ich powstrzymać. Ich żądza posmakowania krwi i wnętrzności młodych heperów, jest przeogromna. Co
więcej, zaczynają być coraz sprytniejsi. Ostatnia pułapka, jaką zastawili mało
nie sprawiła, że cała historia miałaby krwawy koniec. Jednak bohaterom, dzięki
wyjątkowym zbiegom okoliczności, udało się uniknąć najgorszego.
Mimo
wszystkich przeciwności losu, nadal podążają za wskazówkami pozostawionymi
przez Naukowca i ojca Gena w jednej osobie. Nawet, jeżeli wiąże się to z
pokonaniem niemożliwego… i brakiem wszelkich informacji, co czeka ich u celu
podróży. Jednak czy miejsce, w które trafili jest tym, o jakim opowiadał im ich
opiekun? Czy mogą czuć się tutaj bezpiecznie? Czy odnajdą spokój?
Przyznaję,
książka naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. Przy Polowaniu miałam problemy z wczytaniem się w początek historii,
natomiast w przypadku tej powieści nic takiego nie miało miejsca. Dużą zasługą
takiego stanu rzeczy jest fakt, iż autor od razu wrzuca nas na „głęboką wodę”.
Akcja mknie od pierwszych stron, może nie do końca tempem burzliwej rzeki, ale
na pewno jest to rwący potok, którego szmeranie sprawia, że odczuwamy ciągły
niepokój o to, co może się jeszcze wydarzyć. Jeżeli chodzi o fabułę, to odniosłam wrażenie,
iż autor poświęcił jej znacznie więcej czasu niż w przypadku pierwszego tomu.
Wszystko zostało dopracowane i „wychuchane”.
No i przede wszystkim dostajemy w końcu logiczne wytłumaczenie, z
jakiego powodu doszło do takiego stanu rzeczy. Jedyne co mi w zgrzytało w tej
konstrukcji fabularnej, to kulawy wątek miłosnych, którego tak na dobrą sprawę
w ogóle mogłoby nie być. Wszystko to co dzieje się pomiędzy Genem i Sissy jest
sztuczne i płaskie. Najlepsze porównanie jaki mi się nasuwa to do… zdechłej
ryby. Nie ma w tym nawet krztyny ikry, a o emocjach nawet nie ma co myśleć.
Właśnie,
jeżeli o negatywach mowa. Kolejnym elementem, który zasługuje na wpisanie na
sam ich szczyt, jest kreacja głównego bohatera, która nadal „leży i kwiczy”. Jego
sztuczność, głupota i użalanie się nad sobą w najmniej odpowiednich momentach,
irytowały mnie tak bardzo, że miałam ochotę walić głową w ścianę, odrzucając
przy tym książkę na bok i pozwalając, aby pokrył ją kurz zapomnienia. To
naprawdę, chyba najbardziej niewydarzony protagonista z jakim miałam okazję
ostatnio się zapoznać. Często nie widzi najprostszych rozwiązań! Ba! Pewnie nie
widziałby ich gdyby ktoś napisano mu to wielkimi literami! Podstawiając
następnie kartkę pod sam nos! Za swoje niepowodzenia potrafi obwiniać innych, w
szczególności swojego ojca. Jednak to co najbardziej kłuje w oczy, to fakt, że
często ma się za kogoś lepszego od pozostałych swoich towarzyszy.
Na
szczęście jakoś udało mi się zacisnąć zęby i przetrwać tego nieszczęsnego
protagonistę. Tym bardziej, że zakończenie ciut zrekompensowało moje nadszarpnięte
nerwy. Andrew Fukuda wyjaśnił w nim,
co prawda kilka poprzednich wątków (chociażby powód takiego, a nie innego
funkcjonowania Misji), ale także dodał kilka zupełnie nowych, które mogą
zaskoczyć.
Jak więc
łatwo zauważyć, Zdobycz to powieść
pełna sprzeczności. Jednak to właśnie sprawia, że nie można się od niej
oderwać. Wiem sama po sobie, ponieważ zajrzałam do niej, aby tylko sprawdzić
jak będzie się czytało, a sama nie wiem, w którym momencie dobiłam do połowy
książki. Polecam szczególnie tym osobom, które miały okazję zapoznać się z
tomem pierwszym. Pozostali sami muszą zdecydować, czy mają ochotę rozpoczynać
przygodę z kolejną trylogią i nowym wcieleniem wampiryzmu.
WYZWANIE: Czytam fantastykę 2
Polowanie | Zdobycz | The Trap
Strona autora
Trailer do serii
Nie czytałam pierwszego tomu, ale może kiedyś po niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad tą serią już kawał czasu, ale nadal nie jestem stuprocentowo pewna, czy ją zacząć...
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńTeraz dopiero się dowiedziałam, że to pozycja o swoistych wampirach, czemu nie wiedziałam o tym wcześniej?
OdpowiedzUsuńNie martw się, ja nim przeczytałam tom pierwszy również nie spodziewałam się wampirów :P bardziej może zombiaków :D
UsuńBiorę w ciemno w takim razie:D
UsuńNie wiem czy mam ochotę na kolejną serię... Po recenzji pierwszego tomu miałam mieszane uczucia, teraz są jeszcze bardziej zmieszane ;)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że są zmieszane :P Moje też były i chociaż za tom drugi wzięłam się przede wszystkim z tego powodu, że nie lubię zostawiać rozgrzebanych serii, o tyle po ostatni sięgnę z wrodzonej ciekawości, którą autor pobudził zakończeniem "Zdobyczy" :P
UsuńCo do rozpoczynania tej trylogii, to w sumie wszystko zależy od tego na ile intryguje Cie koncepcja wampirów ludożerców :D
Pierwsza część była nawet nawet, więc z chęcią zapoznałabym się z kontynuacją :)
OdpowiedzUsuńTen tom wypada troszkę lepiej od "Polowania" przynajmniej w moim odczuciu :)
UsuńŚwietna recenzja i jeszcze fantastyka WOW muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam http://ksiazkowy-zlodziej.blogspot.com/
Dziękuję bardzo :)
UsuńA ja ciągle nie znam części pierwszej :-(
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł. Wampiry - kanibale, brzmi zaskakująco i intrygująco. Muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i powiem Ci, że mnie zaciekawiłaś niezmiernie! Na pewno rozejrzę się za pierwszym tomem. Wampiry-kanibale... Faktycznie brzmi intrygująco. Zwłaszcza, że darzę swego rodzaju niechęcią wampiry ze Zmierzchu.
OdpowiedzUsuńCzytałam ! właśnie skończyłam super książka. Jedna z najlepszych
OdpowiedzUsuńkochamczytack.blogspot.com