Tytuł: Alibi na szczęście
Trylogia: Alibi na szczęście #1
Autorka: Anna Fincer-Ogonowska
Wydawnictwo: Znak
Okładka: miękka
Ilość stron: 672
Data wydania: 28/05/2014
ISBN: 9788324022472
Moja ocena: 5,5/6
Czasami
każdy musi odpocząć nawet od tego, co kocha i uwielbia. W moim przypadku chodzi
o powieści fantastyczne, które jak łatwo zauważyć, czytam wręcz nałogowo. Jednak,
aby nie doszło do „przemęczenia materiału”. Dlatego po kolejnym „epizodzie”,
kiedy każda kolejna książka, po jaką sięgałam zaliczana była do fantastyki,
doszłam do wniosku, że pora sięgnąć po coś innego. I tak padło na debiut Anny Ficner-Ogonowskiej - Alibi na szczęście, jest to tom
otwierający trylogię o takim samym tytule. Czy powieść spełniła swoje zadanie?
Czy pozwoliła mi się odprężyć?
„Hania straciła wszystko. Jej życie zatrzymało się pewnego sierpniowego dnia. Przestała marzyć, a jedyne plany to te, które układa dla swoich uczniów. Kiedy na jej drodze staje Mikołaj, Hania boi się zaangażować, ale on walczy o miłość za nich dwoje. Pomaga mu w tym jej przyjaciółka Dominika, której energia i poczucie humoru rozsadziły niejedno męskie serce. Jest też pani Irenka: prawdziwa skarbnica ciepła i mądrości - po prostu anioł stróż. To w jej nadmorskim domu, gdzie na parapecie dojrzewają pomidory, a kuchnia pachnie szarlotką i sokiem malinowym, Hania odnajduje utracony spokój, odzyskuje wiarę w miłość i daje sobie wreszcie prawo do bycia szczęśliwą. „
Powyższy
opis umieszczony w blurbie jest chyba najlepszym, jaki mogę Wam zaproponować.
Nie zdradza istotnych szczegółów, ale zaostrza apetyt na samodzielne zgłębienie
tej powieści. Czego niestety nie mogłam osiągnąć tworząc własne streszczenia
fabuły. Za każdym razem zdradzałam zbyt wiele, ale nie o tym miało być.
Muszę
przyznać, że kiedy mój wybór padł na tę powieść, zupełnie nie wiedziałam, czego
mam się spodziewać. Do tej pory nie miałam okazji przeczytać żadnej recenzji na
jej temat. Czym więc kierowałam się przy wyborze tej, a nie innej powieści?
Rekomendacjami klientek i koleżanek z pracy (kiedy jeszcze pracowałam), a także
obserwacji z jaką szybkością poszczególne tomy znikały z empikowych półek.
Wracając jednak
do meritum sprawy. Z początku ciężko było mi się wczytać w historię. Cały czas pozostawałam,
bowiem w „trybikach fantastyki”, czyli po prostu byłam przyzwyczajona, że
autorzy od samego początku narzucają szybkie tempo akcji, które nie zwalnia do
samego końca. Oczywiście w Alibi na
szczęście, jak to zwykle bywa w przypadku książek obyczajowych skierowanych
przede wszystkim do kobiet, wszystko odbyło się zupełnie inaczej. Tutaj autorka
przybliża nam historię Hani, która snuje się niczym dym: spokojnie i ciut
monotonnie. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ nawet życiowy kierat, w jaki
wcisnęła się główna bohaterka, tak właśnie można opisać. Kobieta żyje z dnia na
dzień, nie umiejąc już się nimi cieszyć. Na jej życiu, niczym całun, ciążą
wspomnienia z przeszłości, które rozwiewa jedynie obecność jej najlepszej
przyjaciółki Dominiki oraz wyjazdy nad morze, co i rusz w to samo miejsce, w
którym czeka Pani Irenka gotowa dzielić się z Hanią dobrymi radami. Jak można
wywnioskować z mojego nieskładnego pisania, albo może to tylko ja mam tak lekko
„nierówno pod sufitem” i widzę w tej swojej „kilkaninie” (tia, na wymyślanie
nowych słówek mi się zebrało o 2 w nocy :P) coś czego nie ma, ale odbiegam od
tematu… chciałam napisać, że wystarczyło po prostu przyzwyczaić się do takiego
stanu rzeczy, a nawet nie wiem kiedy dałam się porwać temu spokojnemu nurtowi.
Dzięki temu nie tylko poznałam wspaniałą i ciepłą opowieść o tym, że zawsze
warto dać sobie drugą szansę na życie i miłość, ale i wreszcie się odprężyłam.
Alibi na szczęście to naprawdę niesamowita książka, w
której każdy znajdzie coś dla siebie. Co najważniejsze, wpasowuje się doskonale
w klimat każdej pory roku. Ot, doskonała powieść na długie zimowe wieczory,
które się zbliżają. Na jesienną słotę i chandrę, to lekarstwo jak znalazł
pozwoli, bowiem i w naszym życiu dojrzeć te „psotne iskierki” sprawiające, że
wszystko staje się znośniejsze. Doskonała książka, aby razem z kubkiem kawy,
tudzież czekolady lub zimnego soku, zasiąść na tarasie i delektować się
jednocześnie historią zamkniętą na jej kartach, jak i przyrodą budzącą się do
życia na wiosnę oraz gorącymi promieniami słońca przygrzewającymi w lato. Oj no
wiecie, o co mi chodzi… Polecam!
Książka przeczytana jeszcze gdy pracowałam w empiku,
w ramach zapoznawania się z asortymentem salonu
Alibi na szczęście | Krok do szczęście | Zgoda na szczęście
Szczęście w cichą noc
Mam tę książkę w planach, dzisiaj zamówiłam ją w bibliotece. Mam nadzieję, że niedługo będzie dostępna. Cieszę się, że tobie się podobała ;)
OdpowiedzUsuńpasion-libros.blogspot.com
Kiedyś chciałam przeczytać "Alibi na szczęście", ale obecnie mi przeszło. Doszłam do wniosku, że powieści obyczajowe nie są w moim guście:).
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie części, dodatek "Szczęście w cichą noc" również - po prostu uwielbiam! :-)
OdpowiedzUsuńSkorzystam z polecenia :)
OdpowiedzUsuńOjej, nie sądziłam, że to aż tak dobra lektura! Jestem bardzo ciekawa, czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy to książki dla mnie - od samego początku jakoś podchodziłam do nich jak pies do jeża i chyba nadal to mi zostało.
OdpowiedzUsuńMam za sobą już 3 części, zostało mi do przeczytania jedynie Szczęście w cichą noc. Zgadzam się, że jest to książka idealna na długie zimowe wieczory i chociaż cała historia jest nieco wyidealizowana to świetnie się ją czyta :) Poza tym pokochałam Dominikę :)
OdpowiedzUsuńKażdy potrzebuje czasem odprężenia, chociaż ja w opowieści obyczajowo miłosne, jakoś niezbyt mogę uznać za odprężające, kurde ja nawet nie wiem przy czym się odprężam, co jest u mnie takiego, czym mogłabym kompletnie zejść z mojego toru fantastyki. To mi zabiłaś teraz zagwozdkę
OdpowiedzUsuńCzytałam całą serię na początku roku. Pierwszy tom nie był najgorszy, za to z każdym kolejnym Hania wkurzała mnie coraz bardziej. I zamiast zasłużonego odpoczynku dodawała mi dodatkowej porcji adrenaliny :) W każdym razie życzę Ci (o ile chcesz sięgnąć po kolejne tomy), żeby Ciebie to nie spotkało i żebyś cieszyła się relaksem :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kilka miesięcy temu całą trylogię i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona. Najbardziej przypadła mi do gustu Dominika, za jej niesłabnący entuzjazm i masę energii i Mateusz, za cierpliwość godną pozazdroszczenia. Jednak według mnie trochę sztucznie udała się postać pani Irenki, ale może tylko ja mam takie odczucia. W każdym razie po tę trylogię naprawdę warto sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Do tej serii mnie nie ciągnie, jakoś leniwie mi wygląda, choć wiem, że wiele osób zachwyca ;)
OdpowiedzUsuńMam za sobą już całą serię. Wszystkie części bardzo polubiłam.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś, ale ta książka jest tak przesłodzona jak dla mnie, że z kolejnych części zrezygnowałam :)
OdpowiedzUsuń