Tytuł: Bielszy odcień śmierciAutor: Bernard MinierWydawnictwo: RebisIlość stron: 512Rok wydania: 2012Moja ocena: 3,5/6
Bernard
Minier urodził się i wychował u stóp Pirenejów. Jego dorobek literacki jak
na razie jest raczej niewielki. Jest, bowiem kilkukrotnym laureatem nagród
literackich za swoje opowiadania. Natomiast „Bielszy odcień śmierci” to jego debiutanckie dzieło.
Nieco o fabule…. W jednej z dolin w samy środku
Pirenejów pracownicy elektrowni wodnej dokonują makabrycznego odkrycia, na
górnej stacji kolejki linowej znajdują bestialsko okaleczone ciało… konia.
Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym dniu młoda Pani psycholog podejmuje
swoją pierwszą pracę w ściśle strzeżonym zakładzie psychiatrycznym dla
morderców, który leży w tej samej dolinie, co elektrownia. To jednak nie koniec
koszmaru. Od tej chwili doliną wstrząsają kolejne zbrodnie. Czy obie sprawy
mają ze sobą związek? Jakie tajemnice skrywa ta dolina pod bajkowym wyglądem?
Przechodząc do rzeczy. Czytając prolog bezwiednie
nastawiamy się na pasjonującą i wciągającą historię, jednak przechodząc do
pierwszego rozdziału poziom naszego zainteresowania drastycznie maleje. Z
przykrością muszę także stwierdzić, że im dalej to wcale nie jest lepiej. W
większości tekst przeładowany jest niepotrzebnymi, długimi i nudnymi opisami,
które autor rozwlekł w nieskończoność, chociaż nie wnosi to niczego do głównego
wątku fabuły. Chociaż do samej konstrukcji fabuły nie mogę się przyczepić,
ponieważ została skonstruowana w naprawdę mistrzowski sposób. Pomimo wszystkich
mankamentów w treści to i tak doskonale widać, że autor bardzo dokładnie
przygotował się, jeżeli chodzi o mechanizmy prowadzenia śledztwa kryminalnego.
Również cała intryga jest bardzo złożona i „pokrętna”. Bernard Minier doskonale zakamuflował wszystkie najważniejsze
informacje, więc czytelnikowi ciężko jest się samemu, czego kolwiek domyślić.
Co do akcji, to muszę powiedzieć, iż rozwija się ona
w zastraszająco… powolnym tempie. Niestety cierpi na tym również czytelnik,
ponieważ są momenty, w których można po prostu usnąć. Sama przekonałam się o
tym na własnej skórze i to w chwilach, kiedy naprawdę potrzebowałam
przebudzenia, a zamiast tego otrzymywałam naturalną dawkę środka nasennego. Co
prawda w akcji jest kilka niespodziewanych zwrotów, które szczególnie zasługują
na uwagę, ale niestety mijają tak samo niespodziewanie jak się pojawiają.
Duży plus należy się również autorowi za
realistyczne kreacje wszystkich bohaterów tej historii, które w dużej mierze
ratują cały jej poziom. Czytelnik nie ma, bowiem nawet najmniejszych trudności
z wyobrażeniem ich sobie w realnym świecie.
Podsumowując.
„Bielszy odcień śmierci” jest wprawdzie napisany prostym i plastycznym
językiem. Szkoda tylko, że te walory nie zostały wykorzystane w sposób, który
sprawiłby, iż czytelnik od razu wciągnąłby się w całą historie już od
pierwszych stron. Książkę polecam szczególnie osobom, które mają problemy z
zaśnięciem.
Książkę miała okazję przeczytać dzięki uprzejmości
wydawnictwa Rebis
Myślałam o tej książce, ale opinie, z którymi się spotykam, nie przekonują mnie. Obecnie, ze względu na brak czasu, szukam książek, które wciągają od pierwszych stron.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Póki co sobie odpuszczę. Pewnie kiedyś chętnie ją przeczytam. Jestem ciekawa Twojej opinii na temat "W pół drogi do grobu". Bardzo polubiłam serię, a główna bohaterka jest jedną z moich ulubionych postaci. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie mam problemów z zasypianiem, więc raczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńPonieważ na dniach skończyłem pisać recenzję tej książki dla pewnego portalu, z uwagą przeczytałem powyższy wpis. Nie zgadzam się z opinią, że w powieści wieje nudą, jak i z dość niską jej oceną. Jak dla mnie Minier ani przez moment nie przynudza, a już na pewno nie usypia uwagi czytelnika. Co więcej, życzyłbym sobie (innym też)więcej takich debiutów i tak dobrze skomponowanych kryminałów/ thrillerów (moja opinia nie jest odosobniona). Oczywiście "Bielszy odcień śmierci" to literatura rozrywkowa, więc nie ma o co kruszyć kopii, ale... Za niezbyt życiową uważam maksymę, że o gustach się nie dyskutuje - stąd ten komentarz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
bestialsko okaleczony koń już mnie zniechęca :P nie lubię tego typu książek.
OdpowiedzUsuńOoo myślałam że to będzie coś lepszego, sądząc z wielu reklam tej książki, które ostatnio we mnie uderzyły ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za takimi książkami, chyba raczej spasuję.
OdpowiedzUsuńheloł, autorka recenzji chyba ma coś nie tak w głowie... Książka absolutnie nie jest nudna! Wciąga od początku, stopniuje napięcie, trudno się od nie oderwać.
OdpowiedzUsuńPowyższa recenzja jest jedyną negatywną jaką znalazłam w internecie, i słusznie, bo książka jest genialna!
A powyższe wpisy są co najmniej dziwne, ludzie, nie osądzajcie książki po jednej recenzji jakiejś dziwaczki!
Zdecydowanie warto, polecam! :)
To jest moje zdanie i nie musisz się z nim zgadzać. Każdy ma inny gust, więc jeżeli jakaś książka jest dla Ciebie ciekawa, to nie koniecznie musi być taka i dla mnie! Może być się nie przyczepiła gdybyś tak na mnie nie naskoczył Anonimie.
Usuń