Tytuł: Zieleń szmaragduSeria: Trylogia CzasuAutor: Kerstin GierWydawnictwo: Egmont PolskaIlość stron: 360Rok wydania: 2012Moja ocena: 6/6
Wszystko ma
swój początek i koniec
Zieleń
szmaragdu to już trzecia i zarazem ostatnia część niesamowitej Trylogii Czasu, której autorką jest
znakomita niemiecka pisarka – Kerstin
Gier.
Gwendolyn ma złamane serce, ale nie może dać się
pochłonąć rozpaczy z tego rozpaczy, ponieważ jest jedyna w swoim rodzaju. Jest,
bowiem jedną z dwanaściorga podróżników w czasie, która nie dość, że ma zamknąć
mityczny krąg, to jeszcze zostało jej wyznaczone specjalne zadanie w planie
obmyślonym przez hrabiego Saint Germaina. Jak łatwo można zgadnąć, na pewno nie
będzie to miła rola. Z pomocą w odkryciu całej prawdy, niespodziewanie
przychodzi Gideon. Jaką rolę spełni chłopak w rozwiązaniu całej tajemnicy?
Jakie są naprawdę jego uczucia wobec Gwen? Sami się przekonajcie.
Po raz pierwszy nie mam ochoty pisać recenzji,
ponieważ równa się to z dopuszczeniem do siebie faktu, że to ostatnie przygody
Gwendolyn, Gideona i Xemeriusa jakie mam okazję czytać. Ale przechodząc do
rzeczy.
Jest to chyba najlepsza i najciekawsza część z
całej trylogii. Autorka doskonale rozplanowała wszystkie najważniejsze
wydarzenia, na trzy tomy dzięki temu Trylogii
Czasu nie da się wcisnąć w znany schemat trylogii. Polega on na tym, że w
pierwszym tomie czytelnik zostaje wprowadzony w najważniejsze informacje i
dostaje przedsmak tego, co może dziać się później. Drugi tom to zazwyczaj
przysłowiowe zapchanie dziury pomiędzy początkiem, a zakończeniem wszystkich
wątków. No, a trzeci tom to jak dobrze wszyscy wiemy, zapierający dech finał
całej historii. U Kerstin Gier, nic
takiego nie ma miejsca. Każdy kolejny tom jest lepszy od poprzedniego i
przynosi czytelnikowi dużo więcej emocji. Wydaje mi się, że właśnie na tym
polega czas całej historii Gwendolyn, a gdy dodamy do tego niesamowicie
nowatorski temat, jakim są podróże w czasie, to otrzymamy naprawdę bestseller.
Akcja jest naprawdę bardzo żywa i dynamiczna. Pełna
niespodziewanych zwrotów, które zaskakują na każdej kolejnej stronie. Dzięki
temu tworzy się niezwykły klimat, a napięcie stale rośnie i stan ten towarzyszy
czytelnikowi już od pierwszej strony powieści. Co do fabuły, to spokojnie można
powiedzieć, że Zieleń szmaragdu, to
same tajemnice i niedopowiedzenia. Aluzje i informacje potrzebne do ich
rozwikłania, zostały przez autorkę tak sprytnie ukryte, że czytelnik do samego
końca nie może być pewny jak to wszystko się zakończy. Można oczywiście
wysnuwać swoje przypuszczalne rozwiązania poszczególnych sytuacji, ale
równocześnie trzeba się nastawić, że nasze plany szybko zostaną obalone, gdy
autorka dołoży kolejne ważne fragmenty układanki. Muszę również dodać, że
niektóre z rozwiązań poszczególnych sytuacji były naprawdę dość …
niespodziewane i zaskakujące. Nie zdradzę jednak, o jakie wątki mi tutaj
szczególnie chodzi.
Co do przewidywalności, to raczej tego terminu nie można odnieść do całościowego obrazu książki. Co prawda sam wątek romantyczny, a właściwie jego zakończenie jest łatwe do przewidzenia, jednak w ogóle nie psuje to frajdy z czytania.
Bohaterowie, to po prostu kawałek doskonale
wykonanej pracy pisarskiej. Autorka nadała im cechy, które sprawiają, że stają
się one naprawdę żywe i rzeczywiste. Na oczach czytelnika zmieniają nie tylko
siebie, ale także i swoje poglądy, dzięki czemu przez cały czas czytania
stanowią zagadkę dla czytelnika. Najbardziej podobała mi się postać Gideona,
która wywoływała we mnie skrajne emocje i to praktycznie w tym samym czasie.
Wydaje mi się, że to właśnie sprawiło, iż ten bohater na długo zagość w moim sercu
i pamięć. Jednak w Zieleni szmaragdu
na uwagę zasługuje również Gwendolyn, która także się zmieniła od czasu, gdy
poznajemy ją w Czerwieni rubinu.
Dziewczyna wydoroślała i stała się twardsza, chociaż cała Trylogia obejmuje
niewielki okres czasu. No i jest także Xemerius, którego wprost uwielbiam.
Dialogi z jego uczestnictwem po prostu mnie powalały i bawiły do bólu brzucha.
Podsumowując.
Zieleń szmaragdu, jak i zresztą pozostałe tomy Trylogii Czasu, to wspaniała lektura zapewniająca czytelnikowi
wspaniałą i emocjonującą zabawę. Na pewno na długo zapadnie w pamięć i wielu z
nas jeszcze nie raz powróci do historii o Gwendolyn.
Książkę miała okazję przeczytać dzięki uprzejmości
wydawnictwa Egmont
Trylogia Czasu:
1. Czerwień rubinu [recenzja]
2. Blękit szafiru [recenzja]
trylogia nadal przede mną, ale z całą pewnością przeczytam
OdpowiedzUsuńtyle pozytywnych opinii mówi samo za siebie
pozdrawiam
Tyle słyszałam o tej trylogii, że pierwszy tom już stoi, na razie nietknięty na mojej półce. Chyba nie ma nikogo kto by złe słowo powiedział o tych książkach... :) A ja dodatkowo zauroczyłam się okładkami :)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa tej trylogii. Na chwilę obecną nabyłam jedynie jej pierwszą część, czyli ,,Czerwień rubinu''. Jeszcze jej nie czytałam, ale może teraz w okresie wakacyjnym znajdę dla niej czas, bo po twojej recenzji widzę, że zapowiada się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Wszyscy tak zachwalają, że nie mogę się oprzeć i będę musiała poznać całą trylogię :)
OdpowiedzUsuńKocham tę serię! Jest świetna!
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty .)
OdpowiedzUsuńMi również ta część z całej trylogii spodobała się najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńTrylogia nadal przede mną, ale zawzięcie poluję na Czerwień rubinu
OdpowiedzUsuńA mnie wszystkie tomy podobały się mniej więcej tak samo ;p
OdpowiedzUsuńWszyscy zachwalają ;)
OdpowiedzUsuńBo jest co zachwalać. ^^ Nie spodziewałam się tak dobrych książek, kiedy sięgnęłam po pierwszą część. ^^
UsuńUwielbiam tę trylogię.
OdpowiedzUsuńcałą trylogię planują przeczytać, ale chyba dopiero w przyszłym roku :)
OdpowiedzUsuń